Page 71 - 19_LiryDram_2018
P. 71

Odpędzam muchy z blatu stołu. Przecieram czoło i skupiam się na bruździe między brwiami – chyba jest głębsza.
Czuję nerw przy oku – jestem spokojna. Jestem przecież szczęśliwa. W oddali biją weselne dzwony, w bloku naprzeciwko sąsiadka zamyka okno, aby nie słyszeć.
Adriana Jarosz
Święty Bartuś od (Głu)Ptaków
Nie zrodziłem się myślą, wiatrem, niepewnością, nie stałem się ziemią, drzewem, zapatrzeniem, nie pochodzę z onirycznej majaki, ucieczki przed. Nie przyszedłem jak przychodzą niespodziewane smutki i goście, których nikt nie chciał widzieć.
Jestem (bez)pamięcią, przerażeniem i jedną z cnót. Kimś kogo nie wspomnisz lub pogardzisz - owadzim truchłem. Przywracam światy praojców i noce prakochanek, uciekam od pragnień cięższych
niż kamienie skąpane w woni jaśminowców.
Czasem widzę Lesza pieszczącego klawisze jodeł. Rankiem zbieram zapachy śródleśnej topieli, tkam wielobarwne pajęcze kilimy, poleruję krople mgieł, podglądam rdzawe buczyny kąpiące się w kałużach.
Mówicie, że widzieliście diabli ogon na szyi Bartusia, dlatego Bartek głupi - rozmawia z pszczołami, karmi ptaki ambrozją słodką niczym baklawa i odmawia skrzydlate litanie, śpiewne, dziękczynne hymny.
(Nie) jestem tym, za którego mnie macie,
a tym, który zamyka siebie w czterech ścianach wyobraźni - niepoczytalnym z aureolą w dłoni.
kwiecień–czerwiec 2018
LiryDram 69


































































































   69   70   71   72   73