Page 125 - 12_LiryDram_2016
P. 125

Dopiero tak niedawno, w połowie maja, otoczenia) tak po prostu, od serca. Jedno-
ukazał się na portalu Oddziału War- szawskiego ZLP wywiad Wiesława Łuki z Ryszardem, frapujący wielością i wagą poruszanych spraw z bogatego doświad- czenia życiowego i twórczego Ryszarda, a już piękny wątek spełniania przezeń am- bitnych marzeń został przerwany, dorobek zamknięty. Przychodzi nam, przyjaciołom, już tylko wspominać osobiste pamiętne spotkania i dziękować Mu za inspirujące działania, wypowiedzi oraz okazaną życz- liwość.
Jeszcze gdy widziałem się z Nim w War- szawie przed udzieleniem tego ostatnie- go wywiadu, wydawało mi się, że – choć zgnębiony ciągłym pogarszaniem się zdro- wia żony Marii – fizycznie był w swej nor- malnej, dobrej formie (teraz pojmuję: tylko dla ludzkiego oka). Jego postawa zawsze mobilizowała. Był aktywny, pełen energii. Zapobiegliwy w sprawach aż trzech dużych organizacji, z którymi był funkcyjnie zwią- zany (ZLP – wiceprezes Zarządu Głównego, ZAiKS – członek Zarządu, ZAKR – prezes). Ale choć zawsze gdzieś spieszył, to gdy ktoś podchodził z jakimś swoim problemem, za- trzymywał się na chwilę z życzliwą uwagą. Nie pamiętam, żeby reagował ze zniecier- pliwieniem czy obojętnością. Jeśli kłopot czyjś wynikał z przewrażliwienia, umiał złagodzić przesadny niepokój humorem, zmyślnym słownym wykrętem, dowcipem na poczekaniu – przedniej próby, więc nie można było chować żalu.
Za tę stałą gotowość pomocy, często większą niż zwykła koleżeńska rada bądź przysługa, za łagodzący rzeczywiste i wyimaginowa- ne troski humor lubiłem Go (jak darzyło serdecznością wielu innych z najbliższego
cześnie ceniłem za kompetencję w ocenach i diagnozach, życiowo-praktyczną mądrość. I, oczywiście, za wspaniałą twórczość po- etycką (w tym satyryczną) i prozatorską, okazale z każdą nową książką promowaną w Domu Literatury z komentarzami nie tylko Marka Wawrzkiewicza, Leszka Żuliń- skiego, którym ufał najbardziej. Żałuję, że nie dane mi było stanąć przed żadną z Jego licznych rzeźb w kamieniu i drewnie. Ryszard był wprost nieoceniony w anali- zowaniu spraw poruszanych na posiedze- niach Prezydium Zarządu Głównego ZLP, w których przez wiele lat (do końca minio- nej kadencji) uczestniczyłem. Nieraz zwle- kaliśmy z rozpoczęciem zebrania do Jego nadejścia i kiedy od bolączek aż gotowało się w naszych głowach, On – mający głęb- szy wgląd w mechanizmy rządowej poli- tyki kulturalnej dzięki długoletniemu par- lamentarnemu doświadczeniu (był wszak posłem czterech kolejnych kadencji) – szu- kał rozwiązań, argumentując propozycje bez narzucania woli, przy tym robił to na swoistym poniekąd luzie, czym otwierał pole do dyskusji bez zacietrzewień. A w po- lemikach celnie ripostował.
Pewnego razu zaprosił nas po nielekkim wycisku spornej narady na trzecie piętro do „swego” pokoju, wynajmowanego na dłuższy czas stołecznego pobytu w hoteli- ku Domu Literatury, z okazji bodaj imieni- nowej. I to akurat było najlepszym rozła- dowaniem napiętej sytuacji przy lampkach koniaku.
Pochłoniętego obowiązkami Rysia udało mi się w czerwcu 2010 r. nakłonić do przy- jazdu na nadmorski plener literacki w Ko- łobrzegu-Podczelu – w zaprzyjaźnionym
lipiec–wrzesień 2016 LiryDram 123


































































































   123   124   125   126   127