Page 59 - LiryDram_17-2017
P. 59

Wstęp do muzeum jest bezpłatny. W re- cepcji dostaję tablet ze słuchawką, któ- ry będzie moim przewodnikiem po wysta- wie. Pracownik muzeum instruuje mnie, jak wybrać język zwiedzania. Jest ich tyle, ile języków o cjalnych w Unii – 24, tak aby każdy obywatel wspólnoty mógł wysłuchać informacji w swoim ojczystym języku. Je- śli woli, może je również przeczytać. Mu- szę się przyznać, że przyzwyczajenie się do korzystania z tabletu i tej nowoczesnej for- my zwiedzania sprawia mi trochę kłopotu. Część tekstu jest podawana automatycznie przy wejściu na kolejne piętro, a pod ekspo- natami nie ma żadnych podpisów, co na po- czątku bardzo drażni; jeśli chce się czegoś więcej o nich dowiedzieć, trzeba je znaleźć w tablecie, co wymaga pewnego treningu. Doceniam jednak fakt, że żaden język nie został wywyższony, a wystawę każdy może zwiedzać w swoim tempie.
Zwiedzanie zaczyna się od ekspozycji cza- sowej. Tę, którą mam okazję zwiedzić, na- zwano „Interactions”, czyli wzajemne od- działywania. Kiedy wchodzę, mam wraże- nie, że znalazłam się w znajomej mi kuch- ni – na stole na wirtualnych talerzach leżą croissanty, parówki, sandwicze, czekolada. Na kuchence stoi garnek z frytkami, na pa- telni sznycle, a w rondelku dostrzegam na- sze gołąbki obok podobnie wyglądających rumuńskich sarmali. Przechodzę do poko- ju i znów jakby znajomo – fotele, szachy, gramofon, jest nawet płyta z Mazurkami Chopina. O cóż chodzi? Dopiero po prze- czytaniu objaśnienia (tablet obejmuje jedy- nie wystawę stałą) orientuję się, że zebrane tu przedmioty wcale nie są przypadkowe. Za każdym z nich stoi historia spotkań lu- dzi z różnych stron świata – wzajemne po-
znawanie się i przejmowanie od siebie idei, zwyczajów, i to na bardzo różnych płasz- czyznach, począwszy od kulinariów przez urządzanie mieszkań, modę, architekturę, muzykę, skończywszy na nurtach  lozo cz- nych. Dowiaduję się na przykład, że widel- cami jadło się już w Rzymie, a przodkiem naszych klusek były jadane przez Rzymian gnocchi. Z tej czasowej wystawy wychodzę więc z przeświadczeniem, że różnorodność i wzajemne przenikanie się kultur to nic nowego i coś, co ogromnie ludzi wzbogaca i zbliża, a Europa jest wytworem ścierania się kultur i wymiany myśli, a nie tylko efek- tem krwawych wojen, heroizmu i przelanej krwi przodków.
Na drugim piętrze zaczyna się wystawa stała. Tablet się uaktywnia i słyszę pyta- nie: „Czym jest Europa?”. Ta kwestia zda- je się nadawać ton całej ekspozycji na tym piętrze. W następnym zdaniu mój wirtual- ny przewodnik informuje, że Europa nigdy nie była precyzyjnie określoną przestrzenią pod względem geogra cznym. Sama na- zwa wywodzi się greckiego mitu o fenickiej księżniczce Europie porwanej przez oczaro- wanego jej urodą Zeusa, który pod postacią byka chwyta ją i wywozi na Kretę. Ta hi- storia najlepiej ilustruje, że Europa nie była i nie jest miejscem odizolowanym, ale ca- ły czas trwa tutaj wymiana z innymi sąsia- dującymi z nią ludami. Przechodzę do ga- bloty, w której pierwszym eksponatem jest głowa Arystotelesa, a pod nią Sławoja Żiż- ka. Są tu również kajdanki, jakie zakłada- no niewolnikom, jest studium głowy ludz- kiej i  gura jednego z papieży. Dopiero po chwili orientuję się, że zamysłem było zna- lezienie pojęć czy też cech, które kształto- wały wspólne dziedzictwo narodów euro-
październik–grudzień 2017 LiryDram 57


































































































   57   58   59   60   61