Page 190 - Besson&Demona
P. 190
BESSON I DEMONA
MAM TAKIE MARZENIE...
Wielką radość przeżyłem 4 lipca 2010 roku podczas gonitwy Derby 2010. W dużej stawce dziewiętnastu koni z dziewiętnastym właśnie numerem biegła Infa- mia (Tempelwächter – Infanteria po Jape i Imelda po Long Meadows i Innamorata po Mehari i Iranda) z hodowli SK Jaroszówka. Infamia nie była zaliczana do grona fawo- rytów, wśród których królowały znakomite ogiery. Wyścig był rozgrywany w dobrym tempie, Infamia szła na końcu stawki. I nagle, w połowie ostatniej prostej, piorunu- jącym niszem zdołała wszystkich wyprzedzić o długość. Infamia jest prawnuczką derbistki Irandy. Jeszcze raz się przekonaliśmy, jak cenna jest rodzina Liry. Po tym zwycięstwie miałem wielką satysfakcję – Infamia jest córką moszeńskiej Infanterii, a Derby wygrały trzy pierwsze konie hodowli krajowej i stadninowej. Zwycięstwo to dowiodło wielkiego wyczucia hodowlanego pana Romana Krzyżanowskiego i osłodziło mu gorycz likwidacji dobrej stadniny w Jaroszówce.
Mam takie marzenie, aby Infamia tra ła do krajowej hodowli i przedłużyła rodzinę Liry, a jej zwycięstwo w Oaks potwierdziło jej klasę.
Kiedy piszę te słowa, w Mosznej nadal znajdują się klacze Imma, Indukcja i Inwazja. To pozwala żywić nadzieję, że hodowcy dołożą starań, aby ta zasłużona rodzina, która w Polsce pojawiła się ponad sto lat temu, nie wygasła.
MÓJ CICHY FAWORYT
Dwuletni Intens biegał znakomicie – brał udział w trzech gonitwach i żadnej nie przegrał, a zdobył nagrodę Nemana. Jako trzylatek mógł się pochwalić czwartym miejscem w nagrodzie Strzegomia, pierwszym w nagrodzie Rulera (łeb w łeb z Ma- łym Kapralem), natomiast w nagrodzie Iwna zajął dopiero piąte miejsce. Przyczyną tej słabszej dyspozycji było zapewne skaleczenie podczas tego biegu. W Derby był jednak moim cichym faworytem, mimo że na padoku niczym szczególnym się nie wyróżniał, no chyba że siłą spokoju. Natomiast podczas forcantru zademonstrował piękną akcję w galopie. Rozpoczęła się gonitwa. Intens cały dystans był na czele i w połowie ostat- niej prostej, ponaglany bacikiem przez swojego dżokeja Lukaska, rozpoczął piorunują- cy nisz. Wygrał dowolnie o dwanaście długości! A zważywszy że tor był mocno ela- styczny, to triumf był też w dobrym czasie – 2 min 32,2 sek. Oniemiałem z wrażenia. Nigdy nie widziałem zwycięstwa Derby (w gonitwie uczestniczyły najlepsze konie rocz- nika) w takim stylu.
To było drugie z rzędu zwycięstwo Derby konia trenowanego przez Krzysztofa Ziemiań- skiego, i to konia pochodzącego z linii moszeńskiej Irandy i Liry. Byłem bardzo szczę- śliwy. W rodowodzie Intensa była przecież i moszeńska Iranda, i jego dziadek, też mo- szeński, Juror, syn Jurystki, która była towarzyszką stajenną i wyścigową Irandy.
– 188 –