Page 103 - 41_LiryDram_2023
P. 103

Marlena Zynger Suchedniów
gdzieś w puszczy świętokrzyskiej w otulinie suchedniowsko-oblęgorskiego parku rośnie pośród lasów barwne miasteczko i baja kolorowe opowieści
rude od żelaza z dymarek i kuźnic Berezy Andrissa i Suchinii
tudzież gliny i pni iglastych drzew szare od piasku betonu stenów oraz spracowanych rąk
żółte brązowe czarne od starych drewnianych chałup kopalni i stawu przy młynie Herlinga-Grudzińskiego
niebiesko-szare od oblicza wartkiej Kamionki i spokojnej tafli wody rozlanej od OSiRu do parku wraz z odbijającym się w nim suchedniowskim niebem zmiennym i nieprzewidywalnym jak sami mieszkańcy
zielone jak serce zalewu jak mech przekraczający granice partyzanckiego lasu wdzierający się z nadzieją na tereny przydomowych ogródków jak igły sosen nie tylko pospolitych
biało-żółte jak światło słoneczne zaglądające przez okna domów i bloków o skali barwy i sile grzewczej zależnej od wzajemnego uśmiechu
złote jak kościelne ołtarze stroje kapłanów serca Suchedniowian
żółto-białe niebiesko-białe jak chorągwie procesji kroczącej ulicą Bugaj ciemnoczerwone jak kopulak z cmentarnego muru
czerwono-różowe jak usta i policzki tutejszych dziewcząt
w ciszy otuliny dzieją się dzieje a ich odgłos dosięga różnych części Polski























































































   101   102   103   104   105