Page 75 - 38_LiryDram_2023
P. 75

 Diego
i Bohumil
 Bożena Boba-Dyga
Maiki wyrósł z Bohumila jak z fryzury z kucykiem. Na fejsbuku w fotografiach licealnych królują długie włosy. Prawie każdy
facet zaliczył fazę długich włosów, uprzywilejo- wani przez naturę, prócz tłustych strąków byli dumnymi posiadaczami kucyków.
Jorge nie wyrósł z Diego, to Diego wyrosło z Jorge.
Diego i Bohumil – zbiór dziwnych przyjaciół, których zetknął przypadek. Mieli onegdaj osob- ne knajpki na tej samej ulicy. Wychodzili ra- zem na papierosa i zgadali się. Postanowili sprząc siły i stworzyć wspólny lokal, łączą- cy ich upodobania do przyjmowania w domu gości, za ich własne pieniądze. Knajpa – styl życia, Knajpa dla przyjaciół, Knajpa hobby. Inwestowali z zapałem czas i co kto miał, prze- bidowując kolejne puste zimy, kiedy zaciskając zęby czekali na ogródkowy sezon. Stworzyli du- cha z argentyńskich teledysków tango, playlist argentyńsko-czeskich piosenek, kuchni łączącej Hrabala z Maradoną. Było ich nierozsądnie du- żo. W dodatku po drodze zdarzyły się ożenki. Kłopoty z zarządzaniem i tworzeniem przycho- dów ratowali kolejnymi wspólnikami, którzy tyl- ko procentowo pomniejszali zyski. A skłonność do imprez i częstowania przyjaciół knajpowym alkoholem i muzyką (znakomite płyty!) dobi- jała do reszty. Mylili klientów z gośćmi. Może w Argentynie tak jest? Może w Czechach po- dobnie? Może w Rynku Głównym, albo na Pla- cu Żydowskim w Krakowie, też by się udało,
albo napływ turystów skurczył by przestrzeń dla nierentownych stałych bywalców? Nieste- ty nie w tej lokalizacji. Tu wieczorami tłumy przyjaciół nie rekompensowały same siebie, a co dopiero pustych popołudni, kiedy kuch- nia dymiła w oczekiwaniu i bił licznik czynszu. Ronaldo, Messi – jednym z rytuałów były mecze. Nie, nie takie, oglądanie na zimno jak w pizze- rii In Vito. Tu ciśnienie rosło naprawdę. Jakby Diego było wyspą gorących temperamentów w zimnym Krakowie. Emocje. Podobnie impre- zy z każdej nieokazji. Wszyscy bywalcy trwali w oczekiwaniu na porę oficjalnego zamknięcia lokalu, po której zaczynała się pora rzeczywi- stego życia. Przychodziło się tu jak do domu z bajki. Takiego, w którym nie ma zniechęce- nia, smutku, nudy. Domu idealnego, otwarte- go, serdecznego. Naturalnie obowiązkowe były uściski i całusy. Brzmiała muzyka nierzadko live, bo właściciele sami muzykowali i schodzili się do nich inni muzykanci. Właściciele pili z barma- nami i kucharzami, sami też gotowali, kelnero- wali i zmywali podłogę. Nikt też nie przejmował się zbytnio, jeśli w kiblu było lepko. Hierarchia odstawiona na boczny tor, niepotrzebna w tej atmosferze rozochocenia i wesołości. Korzyści finansowe zepchnięte na odległy plan. To nie mogło przetrwać, ale pamięć tej bajki pozostaje święta. Szklany dom, który jednak został zbudo- wany, a życie w nim brzmiało...Lata, jak w ulu.
fragmenty zbioru mikropróz pt. Sprężyna, Fundacja Duży Format, Warszawa, 2021
 styczeń–marzec 2023 LiryDram 73

























































































   73   74   75   76   77