Page 26 - 02_LiryDram
P. 26
... Witkacowski absurd bywał często na Chramcówkach urokliwie nostalgiczny: panowie w kolorowych tużurkach, tabaczkowych spodniach, melonikach; panie w strusich piórach, ze sznurami pereł, w sukniach z lat dwudziestych i trzydziestych... Zachowania aktorskie i działania sceniczne demonstracyjnie wchodziły z tymi kostiumami w rozbrat, podkreśla- jąc umowność scenicznej nierzeczywistości, ale właśnie ów zamierzony kontrast dodawał ukazanej enklawie urody. Może więc istotnie teatr Dziuka jest tradycyjny – w szlachetnym znaczeniu tego słowa. W swoim przywiązaniu do metafory, niechęci do wideoklipów, osten- tacyjnym ignorowaniu środków wyrazu faworyzowanych w erze techniki medialnej. Jeśli nawet po nie sięga – by przypomnieć spektakl „Dementia praecox...” – prowadzi przewrot- ną grę z estetyką, którą proponują. Po to bowiem podejmuje dialog z widzem w języku, któ- rego użycie wymusza na wyobraźni artysty popularność sztuki masowej, by język zderzony z elitarnym „dawnym stylem”, sam zaczął kwestionować własną wystarczalność. Dobitnym przykładem takiej konfrontacji była premiera „Ccy-Witkacy. Menażeria (2009, A. poz. 4) przygotowana na dwudzieste piąte urodziny teatru ... s. 157
Jesteśmy zespołem – podkreśla Adrianna Jerzmanowska – więc często, kiedy ktoś gra główną rolę, to „na nią gra” cały zespół. Pracuje się na spektakl, nie na swoje ambicje. A mimo to, te mniejsze postacie też są zauważane! [...]
Na Chramcówkach nie celebruje się statusu „artysty”; przyzwyczajeni do bliskiego kontaktu z widzem ulubieńcy zakopiańskiej publiczności wydają się poza sceną zwyczajni, bezpo- średni, zdystansowani wobec uprawianej przez siebie scenicznej magii. s. 243, 244, 245
Nie to jest bowiem istotne, jaka rola przypadła komu w udziale, lecz to, aby ją zagrać do- brze. Graj dobrze rolę – w przyjętej konwencji misteryjnej wypełnienie lub zlekceważenie tego aktorskiego obowiązku prowadziło albo do trudno osiągalnej świętości, albo do wyro- ku wiecznego potępienia. Grać dobrze, to wykonać powierzone sobie zadanie, zachowując właściwą miarę rzeczy, nie tracąc rozeznania, co służy wiarygodności kreowanej osoby, a co ją, mimo efektownego kostiumu, unicestwi. „Nie po stroju/ Człek wór gnoju; Do nieba/ Potrzeba/ Ta meta/ Zaleta – pieśni Baki jasno ukazywały właściwy punkt odniesienia. s. 172
„Sonatą b” (jak zatytułowano spektakl na Chramcówkach; 1989, A. poz. 1) teatr określił w dużej mierze racje swego istnienia, stawiając we własnym sumieniu pytania, którym skłaniała zaborczość wielkiej Pani Sztuki. Czy tak uprzywilejowana wartość nie obróci się we własne przeciwieństwo? Oddać się sztuce to ofiarować duszę Bogu – czy diabłu? Za jaką cenę i z czyjej inspiracji powstają arcydzieła? s. 119
Samotność – samotność w obliczu życia i śmierci... Wielki temat, stale obecny w Teatrze Witkacego... s. 87
24 LiryDram luty 2014