Page 25 - 11_LiryDram_2016
P. 25

ona, mając męża inwalidę, wzięła na siebie ciężar utrzymania domu i jak pisze poetka „mężniała, mężem nie będąc”:
Ciemna piwnica a może czarna dziura i głuchy głos zwrócony do ściany: Jestem matką – więc cierpię,
jestem rzeźbiarką – tym gorzej,
lepiej nie być kobietą.
Potem już tylko skrzypiące drzwiczki
paleniska i
w popiół obracałaś drewniane dzieci.
Przez chwilę było ciepło. On
nie zrozumiał aktu
rozpaczy.
W Meksykańskim danaidzie Elżbieta Musiał ukazała splot losów drugiej pary nieszczę- śliwych kochanków – latynoskich malarzy: Fridy Kahlo, która w dzieciństwie uległa wypadkowi i jej ciało zostało poważnie oszpecone i zdeformowane, a ból i cierpie- nie były głównym motywem jej twórczo- ści, i Diego Rivery, sympatyka komunizmu i kobieciarza, którego licznego romanse doprowadziły do rozpadu małżeństwa arty- stów. Poetka bardzo subtelnie i drobiazgo- wo opisuje ich ognisty związek właściwie w chwili, gdy on już wygasa. U Fridy więc poza utrapieniem  zycznym dochodzi ser- cowe, emocjonalne, które jeszcze bardziej wyczerpuje artystkę i bezwzględnie podci- na jej skrzydła do artystycznych uniesień. Słowem wypala, by nie rzec, że duchowo zabija ją i jej sztukę:
Obstawiam, że jednak odwróciłaś oczy od cielesnego
wroga, który nie opuścił cię nawet na chwilę. I spojrzałaś
na Diego, jak dzień z rąk mu wypada i plączą się nogi. To nic, że zdrada. Było przecież szczęście, a nawet pogoda ustawiona w katedrze. Dwoje
ludzi związanych obrazem po zawsze.
W trzecim poemacie Corpus delicti poetka zajęła się francuskim duetem rzeźbiarskim – Camille Claudel i Auguste’em Rodinem, którzy nawiązali płomienny romans, w wy- niku którego artystka poroniła, a jej kocha- nek nigdy nie zdecydował się na rozwód. Po depresji wywołanej stratą ciąży artystka co- raz bardziej zapadała się w siebie i w swo- ją chorobę psychiczną, co skończyło się zupełną izolacją. Choroba, leki, opuszcze- nie przez wybranka, odrzucenie przez ro- dzinę i wieloletnia samotność w zakładzie zamkniętym odcisnęły dodatkowe piętno. Zapomniana przez wszystkich, przez dłu- gie lata dogorywała w obłędzie pozbawiona tego, co było jej życiem, szczęściem, inspi- racją i natchnieniem, czyli miłości ukocha- nej osoby i swojej sztuki, dłuta i gliny:
Potrzebuję światła. Knot się dopalił dawno.
Wszystko łaknie powietrza, ja światła i gliny.
Rodin, Rodin, Rodin! Tak cię zna Paryż, a ja rozbijam imię o ścianę, słyszysz? Moja piwnica na Wyspie Świętego
Ludwika ciemna.
Noc przyszła. To nie atelier na 117 rue
Notre-Dame-des Champs.
W ostatnim poemacie Reinkarnacje, czy- li prawdy i kłamstwa autorka przed- stawia pogmatwane losy Elinor Wylie,
kwiecień–czerwiec 2016 LiryDram 23


































































































   23   24   25   26   27