Page 54 - iTReseller_listopad-2015
P. 54
» FELIETON
Ile cię trzeba cenić
Mieczysław T. Starkowski
Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie: Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił.
Mądrzy ludzie, w tym nasi naj- więksi poeci, doceniali zdro- wie. Zdawali sobie sprawę, jak jest ono ważne dla człowieka.
My zaś (pozwolę sobie przywołać XX- -wiecznego klasyka), stojąc jakiś czas temu nad przepaścią, wykonaliśmy później ogromny krok naprzód.
Niby żyjemy coraz dłużej. Medycy- na rozwija się jak nigdy wcześniej. Jak w każdej dziedzinie, pomaga oczywi- ście teleinformatyka. Zarówno w ga- binetach lekarskich i salach opera- cyjnych, jak i instytucjach wspierają- cych. Tymczasem w naszym kraju ro- śnie niezadowolenie z powszechnego systemu ochrony zdrowia. Ktoś powie: paradoks. Może.
A może najzwyczajniej w świecie ten system szwankuje? Jeżeli bo- wiem chodzi o rozsądek naszych tak zwanych elit, obserwujemy zjawisko wprost przeciwne do wspomnianego. On się zwija.
Zdrowie traktujemy dziś jak powietrze. Ono jest. Po prostu ma być. Wręcz go żądamy. I trudno się dziwić, skoro co miesiąc płacimy obowiązkową skład- kę zdrowotną. Płacimy, więc żądamy. To normalne. Dlatego tylko władze się dziwią. Szczególnie ministrowie zdro- wia i prezesi Narodowego Funduszu Zdrowia. Niedawno zachorowała bli- ska mi osoba. Badanie u specjalisty w odległym szpitalu zostało zwieńczo- ne przekazaniem płyty CD ze zdjęciem rentgenowskim. Po kilku dniach ko- nieczna była wizyta kontrolna u leka- rza (przepraszam za wyrażenie) pierw-
szego kontaktu. Pani doktor nie mogła jednak otworzyć tej płyty. Bo jest zapi- sana w innym formacie.
Jakiś czas później kolejne przeżycie. Chory krwawi. Telefon na pogotowie, szybki transport do szpitala. W zasa- dzie wszystko w porządku, nie można narzekać.
Na marginesie, na szczęście było to w Warszawie. Chory ma dokładny jed- noznaczny adres (ulica, numer domu, numer mieszkania). Ale przypomina- ją się przypadki, gdy karetka błądzi po małych miejscowościach, bo dys- pozytor (czyli również kierowca) nie wie, czy trzeba jechać do Górnej, czy Dolnej Wolty. Karetka błądzi, a chory w tym czasie umiera. Do akcji wkracza oczywiście prokurator, usiłując dociec, dlaczego nie dojechała. I kto zawinił – wspomniany dyspozytor czy kie- rowca? A ja poszedłbym dalej. Zapy- tałbym: człowiek czy państwo. A kon- kretnie – jak to się stało, że od wielu lat system powiadamiania ratunkowego nie jest dopełniony precyzyjnym sys- temem lokalizacyjnym.
Wróćmy do mojego chorego. Po kil- kudniowym pobycie w szpitalu wy- chodzi do domu. W karcie informacyj- nej (wydruk z komputera) wskazanie, by zgłosił się znowu miesiąc później. Z dokładną datą i godziną. Przyjeżdża zatem określonego dnia i dowiaduje się, że nie jest zapisany.
A przecież w tym szpitalu niemal na wszystkich ścianach wiszą okaza- łe monitory. Czytamy na nich dumne obwieszczenie, że w placówce działa
system informatyczny e-szpital. Kosz- tował skromne 3 mln złotych. W tym 85 procent tej kwoty, a jakże, przyje- chało wagonami z Brukseli. Jaka jest z niego korzyść? Jak widać na przykła- dzie, delikatnie rzecz ujmując, trudno powiedzieć. Resztę powierzchni ścian pokrywają jeszcze bardziej buńczucz- ne oświadczenia, że szpital ma certy- fikat jakości ISO poświadczony przez renomowaną firmę akredytującą. Nie muszę chyba wyjaśniać, co to znaczy. Placówka powinna mieć opracowane rozmaite procedury i stosować je na co dzień. Jako krewny chorego czegoś takiego nie stwierdziłem. Nie wspo- mnę już o dowcipnym panu dokto- rze, który podpowiada, że za 200 do- larów(!) można mieć świetną opiekę przez cały weekend.
Stres grozi pacjentom niemal na każ- dym kroku. Oto bowiem nadchodzi dzień badania. Przyjeżdża sanitariusz i zabiera chorego na wózku do od- ległego o kilkaset metrów budynku. Pech chce, że leje jak z cebra, a pacjent dostał tylko cienki kocyk. Ale nie to jest najgorsze. Na miejscu dowiaduje się, że... nie jest zapisany. Wraca zatem do sali, by pół godziny później pojechać ponownie na badanie. A przypomnę, że mówimy o starszym schorowanym człowieku.
Ministrowie Konstanty Radziwiłł i An- na Streżyńska, a także wicepremier Mateusz Morawiecki mają zatem wie- le do zrobienia. Życzmy im wielu suk- cesów. Nie dla ich chwały. Dla naszego wspólnego dobra. w
54 iT Reseller
nr 17–18 (275–276) • listopad 2015