Page 40 - 12_LiryDram_2016
P. 40

Uta Przyboś, Ikonostas krymski
ważna staje się sama forma plastyczna: jak namalować, w jakim formacie, jaką techni- ką, jakich użyć farb dla wydobycia koloru i światła, które dają prawdziwą radość oku i nie są już tylko opowieścią, niosąc odbior- cy to, co jedynie malarstwo potrafi ofiaro- wać po przekroczeniu swojej materialności: wspaniałe przeżycie.
– Stworzyłam różne cykle malarskie, m.in. duże (100 × 130 cm) portrety owadów. I znów pomysł przyniosła rzeczywistość: mówiono, że wojnę atomową przeżyją tylko owady. Teraz portretuje się głównie ludzi. Z ponurych przypuszczeń powstały jed- nak portrety o pięknych kolorach, bo takie są owady. Inny cykl to Odejścia, czyli na znalezionych kawałkach luster malowałam głowy od tyłu, odchodzące w inny wymiar. Dawniej, jak ktoś umarł, zasłaniano lustro. Był cykl Konie Apokalipsy – duże obrazy z fragmentami czterech koni. Znowu niby
niewesoły temat, ale obrazy powstały ko- lorowe, większość zdobi mieszkanie jedne- go z moich przyjaciół i od czasu do czasu opowiada mi on, jak się z nich cieszy. Był też cykl małych obrazków na lusterkach: Oczka – kiedyś ZPAP organizował wystawę pod hasłem „Rzeźba jako przedmiot oso- bisty”, a ponieważ przedmioty nie są dla mnie ważne, a istotne jest patrzenie na świat, namalowałam oczka, które za mnie patrzą. Nie sprzedaję ich, ofiarowuję przy- jaciołom; nazywają je oczkami opatrzności. Od jakiegoś czasu regularnie jeżdżę do Gwoźnicy, wsi, w której urodził się mój oj- ciec. Zaproponowano mi zrobienie wystawy w Rzeszowie i tak powstała Ziemia przod- ków – portret rodziny, której w większości nie znałam. Kwadraty, twarze przemiesza- ne z kwadratami błękitnymi i brązowymi. Powstało jeszcze wiele innych serii. Zawsze coś kończę i zaczynam coś nowego. Nie
38 LiryDram lipiec–wrzesień 2016


































































































   38   39   40   41   42