Page 88 - 12_LiryDram_2016
P. 88
Ma niezwykły głos, doskonale radzi sobie na scenie, gdy śpiewa, gdy przeklina, śmieje się lub opowiada tragiczne losy z przeszłości. Ma charyzmę, ale... przede wszystkim pomysł na siebie.
Skradła moje serce sześć lat temu. Płytą Wyspa...
Jesteś prawdziwą kobietą. Zmienną, kolorową, trudną do zaszufladkowania. Pięknie objawiasz tę różnorodność w mu- zyce.
– Nie pozostaje mi nic innego jak tylko po- dziękować. Jeśli chodzi o muzykę jednak, to nawet mnie samej ciężko jest nazwać, dookreślić, czym jest to, co śpiewam. Za mną na scenie stoją wybitni jazzowi mu- zycy. Czy ja jestem jazzową piosenkarką? Nie sądzę. Wiele rzeczy mnie inspiruje. Najbardziej jednak spotkania z ludźmi, ich opowieści, twórczość.
Twój profesjonalny debiut to występy w Piwnicy pod Baranami. Opowiedz, pro- szę, o tym.
– Byłam nastolatką. Bezczelnie spełniałam swoje marzenie. Przez kilka lat co tydzień jeździłam z Poznania do Krakowa, żeby coś w Piwnicy wykonać lub po prostu posie- dzieć w garderobie i wychodzić do Dezyde- raty, Przychodzimy, Odchodzimy, pięknych hymnów piwnicznych. Nigdy nie byłam częścią tego zespołu, choć przecież stałam z nimi na scenie. Miałam 15 lat, kiedy za- częłam do Piwnicy pod Baranami jeździć, trzy więcej, kiedy przestałam. Po śmierci Piotra Skrzyneckiego jakaś magia się dla mnie skończyła. Był to jednak niezwykły
czas w moim nastoletnim życiu. Obcowa- łam z wybitnymi postaciami. To były czasy, kiedy Miłosz wrócił do Polski. On i Szym- borska byli częstymi gośćmi za kulisami, bywali też Tadeusz Mazowiecki, Hanna Suchocka, Zbigniew Preisner, nie sposób wszystkich wymienić. Po śmierci Piotra wy- jechałam do Paryża i porzuciłam, na chwi- lę, muzykę.
Grzegorz Ciechowski, gdyby żył, chyba zakochałby się w Twojej interpretacji Od- chodząc.
– Wiele osób mi to mówi. Sukces tego wy- konania kryje się w niewymuszonym przy- padku. Nikt z nas nie silił się, żeby zrobić tę piosenkę inaczej niż Ciechowski. Po prostu Grzegorz Kopala, z którym wówczas gra- łam, zaczął to grać na gitarze, ja delikat- nie zaczęłam podśpiewywać, dołączyli się Marcin Chenczke i Krzysztof Dys... i tak niechcący wyszła piękna wersja pięknej piosenki. Przyznam, że nawet ja jestem za- dowolona, a nawet dumna.
Masz szczęście do spotykania na swojej drodze niezwykłych postaci. Poznałaś oso- biście samą Stacey Kent.
– Stacey Kent... to było tak dawno temu... Miło i ekscytująco było zagrać support pod-
86 LiryDram lipiec–wrzesień 2016