Page 86 - LiryDram_15-2017
P. 86

I nieustannie podnoszone przeświadcze- nie, że „kiedyś byli wielcy”.
Właśnie. A kiedy dzień w dzień przychodzisz do teatru na próbę, to po to, żeby się bawić – nie wyobrażam sobie innej możliwości, kie- dy myślę o pracy artystycznej, twórczej.
Widziałeś kiedyś aktorstwo jako zawód, ale zawód w rozumieniu teatru – zakła- du pracy?
Widziałem to tak. Myślałem, że pójdę na studia, potem dostanę pracę i będę grał w teatrze, bo przecież jestem do tego stwo- rzony. Absolutnie nie wiedziałem wtedy, czego chcę. To całe marzenie dostania się do szkoły teatralnej było tylko marzeniem o zaistnieniu – ale gdzie, jak? Za grosz nie miałem rozumu. Uważam dziś, że w szkole miałem mentalność trzynastoletniego chło- paka. Teraz mam mentalnie siedemnaście– osiemnaście (śmiech). Jeśli to jest zawód, to to zawód dla fajerwerkowców, wiecznych młodziaków z poczuciem rock’n’rolla. Cho- dzi o pewien rodzaj bigla, energii pod czasz- ką, szaleństwa dziecka, które chce się ba- wić. Jakakolwiek gra, teatr, kabaret, sztu- ka w ogóle – zależy od doboru ludzi, którzy umieją się bawić.
Są w szkołach i potem w zawodzie lu- dzie, którzy naturalnie żrą ze sceną – i ta- cy, którzy chcą tylko pokazać swoją twarz i w tym szukają swojego pionu.
Zróbcie mi pomnik od razu! Wiem, o co cho- dzi, sam to miałem, kiedy byłem w szkole. Moja psychika musiała się bronić, kiedy do- chodziłem do jakiejś granicy, musiałem so- bie mówić: „no nie, stary, jesteś zajebisty, nie może być tak, jak myślą oni”. Gainsbourg mówił, że jeśli jesteś malarzem i twoje obra-
zy podobają się twojej matce, to jesteś złym malarzem i lepiej się tym nie zajmuj. A kadra tych wspaniałych profesorów w szkole to sa- mi przybrani wujkowie, mamusie i dobre cio- cie. Nie ma tam dystansu, nikt ci nie powie naprawdę, czy jesteś dobry. Poza tym nauka „metod” powinna służyć najwyżej temu, że- by je wyprzeć i swój sposób odnaleźć gdzieś indziej – i nawet nie chodzi o pytanie, czy te- go da się nauczyć. To ma być twoje. Ja teraz jestem daleko poza teatrem, nie śledzę go – i powiem ci, że odpocząłem. Kiedyś mocno angażowałem się w instytucje teatralne; to, co robię dziś, nazwałbym działaniem parate- atralnym.
Mówisz, że chodzi ci po głowie nakręcenie  lmu muzycznego.
Bardzo mi na tym zależy. Ma być pozytyw- ny, pełny miłości; chociaż nie, nie wiem, co to znaczy miłość, to może powiem: pełny do- brych sytuacji. Na przekór Idzie, bo nie o to mi idzie (śmiech). Na przekór niewątpliwie ważnym, ale ponurym historiom mam ocho- tę zrobić pozytywny  lm – o Niej i o Nim. Na- zwałem go Początek, bo kiedy nazywamy coś miłością, to to jest właśnie zawsze począ- tek; to jak z tym uporem w życiu, w sztuce, w wolności i konsekwencji. Trzeba uporu, że- by móc przeżywać miłość od początku każ- dego następnego dnia. Nie patrzeć na nią jak na oś czasu, nieustannie dawać się zaskaki- wać, jak w jamie muzycznym. Od pierwszego dźwięku, od pierwszego wejrzenia wiedzieć: jest afera! Czym ty kogoś zaskoczysz, jeśli nie umiesz zaskakiwać samego siebie?
Kim byś się dziś określił – przede wszyst- kim aktorem czy piosenkarzem, poetą, od niedawna  lmowcem?
84 LiryDram kwiecień–czerwiec 2017


































































































   84   85   86   87   88