Page 17 - 18_LiryDram-2018_d
P. 17
niej, jednak potra ę oddzielić teksty od życia – większość moich piosenek jest nie- zależna od tego, co się dzieje wokół, jest jakby kcyjna, z wymyślonymi historia- mi. Za to czasem ja wpływam na jej twór- czość. Małgosia jest świetną poetką, lecz jak to kobieta, wkłada do tekstu całą swo- ją duszę, przelewa na papier bolączki tego świata i robi to bardzo dobrze, choć nieraz nie do końca jest to doskonałe literacko, a że zazwyczaj jestem pierwszym czytelni- kiem (choć nie zawsze, bo często pojawia- ją się najpierw na FB), to wtrącam swo- je trzy grosze jako leniwy zwolennik mi- nimum słów, maksimum treści i staję się wielkim krojczym. Naprawdę potra ę do- konać takiej rzezi, że czasem dochodzi do ostrej sprzeczki. Zaznaczam, że wiersz nic a nic nie traci na czytelności, po prostu gubi zbędny balast – czasem daję się prze- konać, że coś, co wyciąłem, powinno jed- nak zostać. Oczywiście są takie wiersze, których nawet bałbym się skracać, one są kompletne, bo Małgosia jest bardzo dobrą poetką. Mam nadzieję, że przy mnie staje się jeszcze lepszą, tak jak ja przy niej sta- łem się lepszym człowiekiem.
Czy są dla ciebie istotni jacyś inni twórcy, naturalnie pomijając Małgorzatę, i czy ar- tysta piosenkarz czymś się różni od innych piszących czy otaczających go ludzi?
– Krótko teraz odpowiadam na to pyta- nie o różnicę między twórcą a innymi – jak mu nie wali w dekiel, to niczym się nie róż- ni, a przynajmniej nie powinien, a jak ma umysł nasiąknięty wielkością swojego ar- tyzmu, no to co innego. Takich nawiedzo- nych, rozkapryszonych pępków tego durne- go świata wszyscy znają, a jak nie, odsyłam
do Pudelka i innych tego typu wynalazków, można o nich tomy. Tylko po co?
Przede wszystkim lubię twórców piszących teksty, z których coś wynika, które nie są zgrabnym bębnidłem, takie, które wbija- ją się w mózg i w nim zostają. Dam przy- kład bliski memu sercu autorstwa – wybacz – Małgosi. Jej wiersz Jak rodzą się wiersze kończy się słowami: odchodzimy na dno niszczarki cienkim paskiem westchnienia i to jest genialny fragment, jakże prawdzi- wy, a przy tym prosty, bez żadnego balastu, zostający w pamięci, aż mnie korci, żeby go kiedyś wykorzystać, w jakiejś piosence lub przynajmniej jako motto.
Od czego zależy i czym – według ciebie – tak w ogóle jest dzisiaj sukces na es- tradzie, w literaturze i w środowisku li- terackim?
– W dobie internetu i ciągłego braku czasu (mam na myśli brak czasu na samodziel- ne „wchłanianie” czegokolwiek), żeby przy- ciągnąć publiczność – widza, czytelnika etc. – trzeba niezłych zabiegów marketin- gowych. Trzeba narobić szumu wokół sie- bie lub krzyczeć ze wszystkich możliwych stron internetowych, walić po oczach na FB itd. Znam kilka takich osób i nieważne, że to sztuka nie najwyższych lotów, ważne że się zaistniało. Ja tak nie potra ę, nato- miast mam świadomość, że z pomocą pro- mocji, niekoniecznie krzykliwej, można wy- lansować dosłownie wszystko, bo ludzie, zwłaszcza młodzież – bez obrazy, coraz częściej łykną wszystko, co im się poda na tacy, nie wgłębiając się, bo to już wymaga samodzielnego myślenia. I jeśli wmówi im się, że „to jest świetne i każdy inteligent- ny człowiek tak sądzi”, to oni to przyklepią.
styczeń–marzec 2018 LiryDram 15