Page 106 - LiryDram_17-2017
P. 106

czytać, bo leki otumaniały... Paweł, wielo- letni przyjaciel i partner, spędził przy jej szpitalnym łóżku, prawie nie śpiąc, ostat- nie dwa dni.
W niedzielę było mroźnie, od rana byliśmy z nią we troje: Paweł, ja i Grażyna.
To odchodzenie było ciężkie, dla niej mu- siało być potworne.
Postanowiła, że do końca będzie siedzieć. I siedziała do samego końca. Położyła się dopiero, kiedy oddech zaczął słabnąć, usta siniały, a dłonie zaczęły robić się lodowate. W ostatnim dniu życia kazała posłać oso- bie, która bardzo ją skrzywdziła, SMS z in- formacją, że „wybacza”.
Do samego końca miała umyte, uczesane włosy, wypielęgnowane pilniczkiem pa- znokcie i czystą nocną koszulę. Odeszła spryskana perfumami od Chanel i wodą ró- żaną, zdążyłam jej jeszcze powiedzieć, jak bardzo ją kocham.
W wypisie ze szpitala psycholog napisał: „Pacjentka, lat 63, w dobrym i otwartym kontakcie, z pełnym wglądem w aktualny stan zdrowia i stadium choroby onkologicz- nej. Reaguje spokojnie, roztropnie na sygna- ły medycznej diagnozy oraz na zalecenia. Pogodzona z sytuacją, chwilami tylko ulega nastrojowi rezygnacji i lęku (...). Jej postawa w tym stadium choroby jest niezwykła i mo- że śmiało stanowić wzór dla innych”.
Mama potra ła do mnie wydzwaniać po kil- ka razy dziennie, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Teraz telefon milczy, a im dłu- żej milczy, tym jest mi z tym gorzej.
W obliczu Śmierci, chcąc nie chcąc, przypo- mniałam sobie o tym polarnym niedźwie- dziu i szczerze mówiąc, mam nadzieję, że nigdy się nie obudzi...
Jaga z wnuczką Amelią, rok 2011
Moja mama była też wspaniałą Babcią i z pewnością na zawsze zostanie jedną z najważniejszych postaci, jakie pojawiły się w życiu mojej córeczki Amelki, ale też wielu innych dzieci.
„Była”... Nadal trudno mi uwierzyć w ten czas przeszły...
Pewnie najtrudniej mi będzie nie móc do niej zadzwonić, kiedy będzie ciężko albo kiedy będę potrzebowała porady; z pewno- ścią trudne będą święta...
Odeszła zdecydowanie za wcześnie... Marzyła, że na starość kupi sobie domek w Hurghadzie, przy jednej z ruchliwych ulic, gdzie arabskie kobiety siedzą na roz- grzanych w słońcu kamieniach, całymi dniami paląc fajkę wodną i popijając mocną herbatę... Wierzę, że tam, dokąd odeszła, jest ta herbata, piasek i morze, i nasz ko- chany piesek Pecik i że ma tam wspaniałe towarzystwo...
Zrobiła dla nas ogromnie dużo. Nigdy jej te- go nie zapomnę. Cieszę się, że to Mama była moją Mamą, i cieszę się, że między innymi dzięki niej ja jestem, kim jestem...
104 LiryDram październik–grudzień 2017


































































































   104   105   106   107   108