Page 25 - Bogusław Kubiak_Podroze po Polsce_Flipbook online html5 bookcase
P. 25

II. SOLINA − KOLOROWE WZGÓRZA

                dziennie – o wschodzie, a potem o zachodzie słońca. W listopadzie, gdy dni są krótkie,
                warto zostać na noc w schronisku. Największą popularnością cieszy się Chatka Puchatka na
                Połoninie Wetlińskiej. Pierwotnie schronisko było wojskowym punktem obserwacyjnym.
                Nic dziwnego, w pogodne dni widok stąd sięga aż po masyw Tatr. Pomimo spartańskich
                warunków jest to ulubione miejsce miłośników górskich wędrówek. Trzeba być przygoto-
                wanym, że często śpi się tu, gdzie popadnie: na piecu, ławie lub pod stołem. Kiedyś wodę
                transportowano do schroniska na grzbiecie osła z położonego 500 metrów niżej źródła. Dziś
                dostarcza się ją starym, rozklekotanym dżipem. Nocleg w takim miejscu ma wyjątkowy
                urok. I posmak prawdziwej przyrody.

                Śladami rysia
                Bardziej  doświadczeni  wędrowcy  wybierają
                wspinaczkę bez chynchy, czyli bez szlaku. Prze-
                dzieranie się przez leśne bezdroża w masywie
                Chryszczatej i Łopiennika, zdobycie Hnatowe-
                go Berda to często wyzwanie. Można tu stanąć
                oko w oko z wilkiem, żubrem, niedźwiedziem
                czy  rysiem.  Nad  głowami  warto  wypatrywać
                orlika krzykliwego, a pod nogami węża eskula-
                pa, największego gada środkowoeuropejskiego.
                Choć  osiąga  nawet  dwa  metry  długości,  jest
                zupełnie niegroźny. Po takiej wędrówce rosół,
                porcja ruskich i grzaniec galicyjski to wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Najlepiej będą
                smakować w sławnej Siekierezadzie w Cisnej. W wystroju lokalu dominuje drewno (zro-
                biono z niego nawet okładkę do bogatego menu). Ale nie może być inaczej, wszak niegdyś
                najczęstszymi gośćmi byli tu drwale, którzy przy szklaneczce czegoś mocniejszego odpoczy-
                wali po całym dniu ciężkiej pracy w lesie.


                Na grzbiecie hucuła
                Bieszczady  to  także  bieszczadzkie  morze,  czyli  Jezioro  Solińskie,  największe  w  Polsce
                sztuczne górskie jezioro. Powstało w latach 60. po przegrodzeniu Sanu największą w kraju
                tamą. Ponad 150 km linii brzegowej, ponad 200 zatok i wiatry wiejące jesienią ze wszystkich
                kierunków czyni je akwenem bardzo atrakcyjnym dla żeglarzy. Solina jest dużym i gwarnym
                ośrodkiem wypoczynkowym, a Polańczyk znanym centrum sportów wodnych. Od 1974
                roku jest też uznaną miejscowością uzdrowiskową ze względu na klimat oraz wody lecznicze.
                   Po bieszczadzkich szlakach można wędrować pieszo albo na grzbiecie hucuła. Zmoto-
                ryzowanym polecam Szlak Architektury Drewnianej, na którym znalazło się wiele prze-
                pięknych kościołów i cerkwi. Można się tu natknąć na oryginalne chaty, na przykład chyże
                zbudowane z grubych bali jodłowych, które stawiali Łemkowie. Z jodły wyrabiali gonty
                i beczki, z lipy foremki do ciasta, a z leszczyny fujarki. Wiele zabytków jest też w Parku Et-
                nograficznym w Sanoku – zgromadzono tu ponad sto obiektów na obszarze 38 ha. To jeden
                z najpiękniejszych skansenów w Polsce.                                        SOLINA

                Zbójnicy i drwale
                Mało kto zapuszcza się w rejon zwany Workiem Bieszczadzkim. To rozległe tereny oddzie-
                lone od reszty kraju pasmem gór, gdzie San jest wąziutkim strumykiem. Wiedzie tam tylko


                                                                                          23
   20   21   22   23   24   25   26   27   28   29   30