Page 226 - Besson&Demona
P. 226

BESSON I DEMONA
obojczyk był zupełnie roztrzaskany. Po tej diagnozie wyszedłem ze szpitala w pancerzu z gipsu. Termin kontroli i ewentualnego zdjęcia gipsowej zbroi wyznaczono za trzy ty- godnie! Byłem zrozpaczony. Za cztery tygodnie mały się odbyć duże zawody we Wrocła- wiu, a ja unieruchomiony. Perspektywa udziału we wrocławskich zawodach była zatem zupełnie kiepska. Wróciłem do domu przygnębiony.
Musiałem się nauczyć żyć z moim ograniczeniem. W dzień gips przeszkadzał w poru- szaniu się, za to w nocy – szkoda mówić... Na początku moje noce były prawie bezsen- ne. W końcu zacząłem się przyzwyczajać do tego pancerza i uczyć wykonywać różne czynności jedną ręką. Lewą...
Mimo chwilowego kalectwa treningi prowadziliśmy dosyć intensywnie. To znaczy Ma- ciek na Adafnisie i moim Bessonie, a ja na ziemi. Besson (aby utrzymać go w formie) przede wszystkim galopował i wykonywał zaledwie kilka skoków w tygodniu. Nato- miast więcej pracy wkładaliśmy w Adafnisa.
CO ZA ULGA, POZBYŁEM SIĘ MOJEJ GIPSOWEJ ZBROI
Po upływie dwóch i pół tygodnia pojechałem do szpitala i poprosiłem, aby mi zdjęli ten pancerz. Lekarz nie chciał jednak o tym słyszeć. Przekonywałem, że to prze- cież tylko trzy dni wcześniej, a ja za dziesięć dni muszę startować w zawodach. Moje lamenty i argumenty nie robiły na nim wrażenia. Wówczas wziąłem do zdrowej ręki nożyce i zacząłem ciąć gips. Lekarz, widząc moją desperację, w końcu zgodził się do- kończyć to, co zacząłem. „Proszę mi tu podpisać, że zdejmujemy gips na pana odpo- wiedzialność” – powiedział. Podpisałem. Co za ulga, pozbyłem się tego koszmarnego pancerza, ale... No tak, w tej chwili nie byłem już taki pewny siebie. Nie wiedziałem, co z tą ręką zrobić, ruchy miałem bardzo ograniczone.
Nazajutrz wsiadłem na Bessona i rozpocząłem treningi. Nie mogłem czekać, na przygotowanie pozostało zaledwie sześć dni (na trzy dni przed zawodami konie musiały być załadowane do wagonu i wysłane koleją). Starałem się działać głów- nie lewą ręką. Skoki też musiałem ograniczyć do minimum. Konkurs dla młodych koni był rozgrywany na zasadzie konkursu dokładności z rozgrywką. Zakwalifi- kowały się trzy konie. Pierwszy wystartował siwy Aron pod Edwardem Jarosem z Bogusławic i przeszedł z jednym zatrzymaniem. Drugi był siwy Błyszcz pod Aleksandrem Chajęckim z Łobezu, który ukończył rozgrywkę z zerowym wyni- kiem i w niezłym czasie. Ja startowałem Jako ostatni. Zaraz na pierwszej prze- szkodzie Besson mocno zawadził kopytem, drąg podskoczył i byłem pewny, że spadł. Sądziłem, że straciłem szansę na wygraną, pojechałem zatem spokojnie do końca. Myślałem, że i tak mam III miejsce. Tymczasem okazało się, że drąg nie spadł, a czas miałem gorszy od Błyszcza zaledwie o 1 czy 2 sekundy. Przez własną głupotę przegrałem walkę o I miejsce, a co gorsza – straciłem również
– 224 –


































































































   224   225   226   227   228