Page 8 - Besson&Demona
P. 8

Od autOrów
Nieraz bywało, że w gronie kolegów wspominaliśmy dawne czasy. Przypominaliśmy epizody z naszym udziałem – te związane z hodowlą i sportem, ale też towarzyskie. Przywoływałem wówczas z pamięci historie ważne i mniej ważne, ekscytujące, czasem zabawne, nieraz sentymentalne. Te wydarzenia na ogół nie były znane. Nie istniała jeszcze prasa branżowa skrupulatnie rejestrująca życie środowiska koniarzy, dlatego często zachęcano mnie do utrwalenia tych wydarzeń na papierze, aby dać świadectwo czasu.
A ów biegnie nieubłaganie i moje wspomnienia równie nieuchronnie oddalają się ode
mnie, zacierają w pamięci, niektóre znikają. Namawiany, w końcu podjąłem decyzję o ich zatrzymaniu. Starałem się zatem wrócić do dzieciństwa i opisać warunki, w jakich wyrastałem i w jakich kształtowała się moja osobowość. Znajdą tu też Państwo fakty i anegdoty z mojego życia prywatnego oraz – przede wszystkim – zawodowego, które było moją pasją.
Roboczo nazwaliśmy książkę „Z końmi przez cztery epoki”. Te cztery epoki to okres przedwojenny, lata wojny, PRL-u i wreszcie nowej Polski. I choć ostatecznie na okładce widnieje tytuł „Besson i Demona – zapiski koniarza”, to chronologia została utrzymana.
W każdej części pisałem przede wszystkim o ludziach służących „końskiej sprawie”
– hodowcach i sportowcach. Ale nie tylko. Mam nadzieję, że zaciekawią Państwa wspomnienia na temat tego, jak się żyło na polskiej przedwojennej wsi, jak funkcjonowały tory wyścigowe, genealogia najlepszych rodów końskich oraz ekwitacja i sukcesy w tej dziedzinie.
Tytułowy Besson to koń 25-lecia w sporcie wyczynowym, zaś Demona to klacz – matka 25-lecia w wyścigach i hodowli. Tych dwoje końskich bohaterów symbolicznie spina blisko 100 lat mojego życia, a zatem... istnienia polskiego koniarstwa.
Moje zapiski nie są jednak pamiętnikiem w sensie ścisłym. Naszym zamiarem było,
aby odniesienia faktogra czne, wycinki prasowe, przypisy, a także liczący kilkaset pozycji indeks nazwisk wprowadzały Czytelnika w fascynujący koński świat, edukowały i niosły przesłanie kulturotwórcze. Piszę „naszym”, ponieważ spiritus movens tej książki jest Pan Michał Wierusz-Kowalski. Bez Niego nie ukazałaby się ona w takiej formie, a nawet by nie powstała.
Być może w te zapiski wkradły się nieścisłości. Jeśli tak, to przepraszam zarówno Czytelników, jak i bohaterów wspomnień. Nieocenioną pomocą w odtwarzaniu faktów
było sześć tomów wycinków z prasy zebranych przez moją śp. Matkę. Bez tego archiwum, zwłaszcza wycinków dotyczących wyników wyścigów i zawodów, nie byłaby możliwa rekonstrukcja wydarzeń sprzed tylu lat i tak bogata ilustracja faktogra czna.
Będę szczęśliwy, jeśli Szanowni Czytelnicy zapiskom koniarza zechcą towarzyszyć.
Władysław Byszewski Warszawa, grudzień 2011 r.


































































































   6   7   8   9   10