Page 79 - 27_LiryDram_2020
P. 79

schowam się bez psa, który skamle i dziecka
z ziemią między zębami, kiedy mnie przedstawisz – nawet nie jestem stąd, ani z Walii, ani z Liverpool mam obce biodra
i sama nie wiem, gdzie mogę przyłożyć swój język żeby nie zamarzł albo nie zakwitł nagle ostrokrzewem w którym boksie mam zasnąć i co przeżuć przed snem a następnie: jakie obrazy mogę wziąć między palce rozmazać je na szybie, między złotymi reliefami
ze śliny, z ognia
Władysława Szproch Zmierzch
Snuje się swąd dzieciństwa
Po zapadniach pamięci
Po zgliszczach rodzinnego domu
Polny konik skacze Wiatr z popiołów szydzi Sypie po świecie Pokoleniami przodków Potrąca zuchwale Źdźbło trawy
Na przyciesi
Pulsuje kłującym szmerem Arytmia pierwszych zachwytów U rzęs bolesny ciężar dni
– błyszczący migot smutku
Już nic nie zadziwi oczu Już nic nie okłamie uszu
Dudni po kątach samotna cisza wielokrotnieje w czerni czasu
I zwierciadłach duszy Zmierzch woła
Na boże posłanie Jaśnieje przyszłość W blasku świecy
kwiecień-czerwiec 2020
LiryDram 77


































































































   77   78   79   80   81