Page 10 - 46_LiryDram_2025
P. 10

  został pracownikiem radia, starał się o pracę w szadkowskiej bibliotece. Ja też próbowa- łam się tam kiedyś zatrudnić – obojgu nam się nie udało.
Debiutowałaś Jerzego Leszina. W 1981 r. i potem w 1985 r. kilka wierszy ukazało się w czasopiśmie „Nowy Medyk”. Jak do tego doszło? Jak poznałaś Leszina?
Jeszcze kiedy byłam uczennicą Liceum Eko- nomicznego w Łasku, poznałam Sławomira Cieślikowskiego, poetę, psychologa, znaw- cę sanskrytu, człowieka, któremu wiele za- wdzięczam. To on zaproponował mi, abym wysłała swoje pierwsze wiersze Leszinowi. Zrobiłam to i w 1981 r. Jurek zamieścił dwa moje utwory w poczcie literackiej „Nowego Medyka”, czasopisma dla studentów medy- cyny. A cztery lata później opublikował w ko- lumnie poetyckiej tego dwutygodnika moją notkę, fotkę i chyba osiem wierszy. Nigdy nie byłam studentką medycyny, ale tak się złoży- ło, że ta dziedzina była mi potem bardzo bli- ska, bo w latach 1998-2020 kierowałam filią biblioteczną w sieradzkim szpitalu. Wracając do Jurka Leszina... Był bardzo bez- pośredni, kontaktowy, szybko skracał dystans. Polubił mnie, dużo korespondowaliśmy. Miesz- kałam wtedy z moimi dziećmi w Małyniu. Czekałam na mieszkanie spółdzielcze w Sie- radzu. Jurek namawiał mnie, abym od razu zamieniła to mieszkanie na warszawskie. Pro- ponował mi też pracę w Młodzieżowej Agen- cji Wydawniczej. Ale ja spędziłam wcześniej trzy lata we Wrocławiu i wiedziałam już, że nie jestem zdolna do życia w wielkim mieście. Dlatego osiadłam w Sieradzu.
Jurek przysyłał mi też pocztą stosy książek, z których „wyrosła” jego córka. Moje dzieci były wtedy jeszcze w wieku przedszkolnym,
chętnie słuchały, kiedy ja im czytałam. Jed- nak któregoś dnia moja czteroletnia córka po- wiedziała: „Nam się te książki nie podobają. I my je podrzemy”. Nie potraktowałam tej groźby poważnie. Kiedy jednak po pewnym czasie weszłam do ich pokoju, okazało się, że nie były to żarty – całą podłogę pokrywa- ły strzępy książek. Jak już moje dzieci trochę podrosły, przypomniałam im tę historię. Nie pamiętały, co im się w tych książkach nie po- dobało i bardzo żałowały tego aktu destrukcji.
Poezja przypadków (Sieradz 1990) to Twój debiutancki tomik. Jak go oceniasz z per- spektywy czasu? Jak bardzo różnią się Twoje obecne wiersze od tych pierwszych?
Oj, bardzo się różnią. To był mały tomik wy- dany w nakładzie 100 egzemplarzy przez Wo- jewódzki Dom Kultury w Sieradzu. Na pew- no były w nim wiersze pełne emocji. Dawno do niego nie zaglądałam. Pamiętam, że jego promocja była 9 marca i że szalała wtedy bu- rza śnieżna z piorunami.
Wiesz, wyrasta się z wierszy. No, ale trzeba wydawać kolejne tomiki, po to, aby uczyć się od siebie. Aby się rozwijać, pokonywać te ko- lejne stopnie.
Potem ukazały się tomiki: Zupełnie szczę- śliwa marionetka (Sieradz 1994), Może się przyśnisz (Kraków 1999), aż wreszcie Nie- opisanie (Łódź 2001). O tym ostatnim tomi- ku napisał Arkadiusz Frania, częstochowski poeta i krytyk literacki: „Godna podkreśle- nia jest zwięzłość, asceza omawianych wier- szy, niejednokrotnie przybierających formę pełnych poetyckiego wdzięku miniatur czy haiku. Poezja sieradzkiej autorki – co chwa- lebne szczególnie w przypadku podjęcia te- matu miłosnego – brzmi niebanalnie. Tom
 8 LiryDram styczeń–marzec 2025

























































































   8   9   10   11   12