Page 14 - 41_LiryDram_2023
P. 14

 KLASYCY UKRAIŃSKIEJ LITERATURY
Po wejściu do urzędu, notariusz wstał zza stołu. Zdjął okulary z nosa, podszedł do drzwi, bo chciał poznać niezwykłego in- teresanta.
– Testament chcemy zrobić, łaskawie pro- szę pana!
– Testament? Jak? Kto chce? – udawał pan, że nic nie rozumie.
– Chcemy! Ja i mama! – powiedział Hawryło, wskazując palcem lewej ręki na siebie, a pra- wą na matkę.
– Matka chora, a ma trochę ziemi i chata, dzięki Bogu, jest...
– Tu, Hawryle, coś jest przeciw prawu! – spo- kojnie przestrzegł notariusz.
– Przeciw któremu prawu? – zdziwił się Ha- wryło. – A Jakubowi Mychajłunowomu nie zrobiliście?
– A tak, przeciw państwowemu prawu, i fer- tig! – powtórzył pan.
– Nie, nie, proszę łaskawie, zróbcie coś! Wiem, że to kosztuje drogo, za darmo nie chcę... – prosił Hawryło, nie odstępując od notariusza, który odszedł do stołu.
– Mówisz, drogo? Hmm... – wycedził nota- riusz, mierząc Hawryłę od stóp do głowy. Oczy pana zatrzymały się na szerokich bosych sto- pach, popękanych od twardego rżyska, upa- łu i kurzu, jak gdyby na nich było napisane, ile to Hawryło może zapłacić za testament. – Czy dasz dwieście?
– No! – zmieszany spojrzał na notariusza. Lecz myśleć nie było czasu. – Dam! Dam, łaskawie proszę pana! – w pośpiechu mówił Hawryło, wyjmując chustę zza pazuchy, żeby pan się nie rozmyślił i nie zażądał więcej. Semenychę posadził w miękkim fotelu. Opar- ta, siedziała obojętnie i nieruchomo. Wysu- szone wargi babci były mocno ściśnięte, jakby zaprzysięgła, że za nic na świecie nie powie
żadnego słowa. Na żółte czoło, spod chusty, wysunęło się pasmo siwych włosów. Czarnym ściegiem, na białym papierze, poło- żyły się linijki zapisu. Notariusz najpierw wy- ciągnął gładkie palce i szybko pisał. W pokoju słychać było tylko skrzypienie pióra i ciężki oddech matki, która raz po raz jęczała. Ha- wryło stanął obok drzwi, żeby ktoś nie wszedł. Lecz stróżować nie było potrzeby: notariusz zamknął wcześniej drzwi tak, że Hawryło nie zauważył.
„Hmm! Będzie, dzięki Bogu świętemu, testa- ment! A wtedy niech, proszę bardzo, niech ktoś spróbuje stanąć na mojej ziemi”! – roz- ważał Hawryło. Myśli przerwał notariusz odło- żeniem pióra.
– „...przekazuję całą ziemię synowi Hawry- le. Na jego własność, według mojego ostat- niego pragnienia, przechodzi też sad – dwa- dzieścia pięć drzew, chata i inne budowle gospodarcze na dziedzińcu. Przekazuję mu też pół hektara ziemi pod sianokosy w Żło- bie i łan w Kopani...”
Notariusz czytał, a Hawryło łapał każde słowo. – Tak, tak, łaskawie proszę!
– Stara musi podpisać! – powiedział pan, wyj- mując z szuflady pieczęć.
A Semenycha siedziała w milczeniu. Siwa głowa leżała na oparciu fotela, ręce zwisały, jakby nie były jej.
– Podpisuj, stara, bo nie ma czasu! – powie- dział notariusz.
– Co-o? – niby na wpół śpiąca jęknęła matka. – Mamo, mamo, podpiszcie! – prosił Hawryło. Semenycha nawet nie podniosła głowy.
– Szybko, szybko! Nie targować się! – huknął notariusz do Hawryły, jakby to on miał pod- pisywać testament
Syn szybko złapał matkę obiema rękami za głowę, żeby ją podnieść. Lecz cofnął ręce,
12 LiryDram październik–grudzień 2023
  











































































   12   13   14   15   16