Page 112 - 32_LiryDram_2021
P. 112

 JERZY FRYCKOWSKI, LAUREAT NAGRODY LITERACKIEJ IM. JULIUSZA SŁOWACKIEGO
110 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021
Jerzy Fryckowski Łemka
Już nie wyzywają jej od wariatek gdy skrada się do piekarni wiedziona zapachem zakwasu i drożdży
ona nie przeklina nikogo w sobie tylko znanym języku skręcone z bólu dłonie nie piorą pościeli do bieli
jakiej nikt nie potrafił ręcznie uzyskać na przekór sąsiadom karmi sforę psów myśląc że jest bieszczadzką waderą odpowiedzialną za swoje stado
Kiedy przywieziono ją zza Wisły nad morze
nie mogła się nadziwić skąd tyle wody aż do nieba a piachu więcej niż na ojcowskich morgach drzewa powyginane i skarlałe
nie przypominały tych za cerkwią
Mąż odumarł ją szybko bo nie znał odpowiedzi na pytania zadawane po polsku
sąsiadów do wydania znał mniej
niż było nocy przesłuchań
a gdy w pięćdziesiątym szóstym
z odwróconego taboretu przesiadł się na traktor nie umiał z nim gadać jak z siwkiem
więc niewiele zarobił
Ostatnio znów przychodzą i pukają
już nie w mundurach ale wykształceni elegancko ubrani pod krawatem
przyglądają się świętemu Andrzejowi
głupcy ... chcą tyle płacić za pomalowaną deskę
Nie sprzedam – mówi Łemka To moje wieko
** *
Żono, znów zamiast ciebie mój pies spał od ściany, rozgrzał do czerwoności zimną dotąd pościel
i lizał moje palce, goił śliną rany
świeże twoim milczeniem, otwarte na oścież.
   









































































   110   111   112   113   114