Page 95 - 32_LiryDram_2021
P. 95

Tere-fere kuku 1
Posiedzenie komisji kultury. Odbyło się. Wszyscy
byli przygotowani. Wyspani. Trzeźwi. Na stole
leżały nietknięte delicje. Czerstwe jak zgromadzeni. I nieotwarta woda. Niepotrzebna jak poruszane tematy. I martwe strofy Przecława Złoty. Najprawdopodobniej odeszły
ze zgryzoty. Głosujący zdalnie stracą swój głos. Obecnych nie słychać.
Tere-fere kuku 2
Pada śnieg. Matyldowe złonko niechciejnie
podnosi promień niczym zaspaną rękę. Zaprasza na drzemkę. Ktoś krzyczy: Nie wolno teraz spać! Odkrzykuję równie głośno: Trzeba!
By jasny umysł mieć! Trzeba i drzemki i chleba!
***
Śnieg przykrył błoto jak kołdra okrywa ciało zaorane przeżyciami. Nie widać bruzd i rozkopów. Butelek po małpkach. Wypalonych petów. W ziemi zasnęły mrówki jak pod pierzyną po dłuższej chwili zastygają wszelkie grymasy i drgania. Jednak w zaśnieżonych domach ludzie nie chcą spać. Mało im było siebie. Uwięzili słońce. Bez przerwy dzwoni telefon. Przychodzą wiadomości. A przecież spadł śnieg. I gwiazdy mrugają na dobranoc.
***
Pada deszcz. Pogoda pasuje do nastroju. I
dobrze. Przynajmniej panujemy nad czymś. Choćby iluzorycznie. Znaki na niebie. W przyrodzie. Rytuały. Czarowanie rzeczywistości. Jedyny przywilej ludzi
z wyobraźnią. Bogactwo wśród niedostatku.
lipiec–wrzesień 2021
LiryDram 93


















































































   93   94   95   96   97