Page 78 - 01_LiryDram
P. 78
swojego życia, oddać mi w prezencie. Tu- taj jest związek między tym, że oni chcą, a ja chcę też. A teraz odpowiem konkret- nie: różnica między Katowicami a War- szawą jest... duża (śmiech). Oczywiście, że inaczej się gra w Katowicach, które są bliższe Ostrawy, inaczej w Warszawie, któ- ra jest bardziej intelektualna. Inaczej gra się w Krakowie, który jest, nie wiem, jak to powiedzieć, wysublimowany, pełen za- pachu kawy, inaczej się gra we Wrocławiu, w którym mam przeżycie futbolowe ( Ja- romir Nohavica grał we Wrocławiu w cza- sie mundialu – przyp. red.), inaczej gra się w Polsce, inaczej w Czechach a inaczej na Słowacji. Ludzie są w każdym mieście tro- chę inni i to jest miłe.
Czym jest dla ciebie śpiewanie piosenek? I czy coś się zmieniło przez te syćkie roki? Pojawiło się znudzenie?
Nie, nic się nie zmieniło. Nie wiem, jak to się mówi po polsku: bawi mnie to? To jest zabawa? A nie jest to trochę głupio, powiedzieć, że to jest zabawa? Ja słyszę w Polsce duże słowa, że to jest przesła- nie, misja... Niech będzie, ale ja uwa- żam że człowiek musi przede wszystkim być szczęśliwy kiedy to robi, a ja jestem. Gdyby mnie to nudziło nie robiłbym tego! Nie jestem człowiekiem, który robi coś pod przymusem. No, może niektóre rze- czy człowiek robi pod przymusem, ale muzyka? Ona powinna człowieka przede wszystkim bawić. Bardzo się cieszę, że będę mógł dzisiejszy wieczór spędzić na scenie grając i śpiewając swoje pieśni. Podobnie czuję się, kiedy siedzę w nocy, gdzieś na uboczu i piszę pieśni. To jest bardzo miłe.
Jarku, a czy ty denerwujesz się przed kon- certami?
Powiedziałbym, że już nie mam tremy, acz- kolwiek czuję wagę niektórych koncertów. Tremą bym tego jednak nie nazwał, to jest uczucie, przepraszam, konia przed wyści- gami – adrenalina, oczekiwanie: chodźmy już, jedźmy już, grajmy!
Co czujesz wychodząc na scenę, patrząc na rzesze zasłuchanych ludzi? Jak odbie- rasz uwielbienie, którym Cię otaczają?
Ja kroczę na cienkiej linii między uwiel- bieniem a szarą codziennością, bo z tymi samymi ludźmi spotykam się poza sceną. Przypominam sobie słowa swojego ulubio- nego Bruce’a Springstin’a, który powie- dział, że chce się spotykać z ludźmi, dla których pisze pieśni. Ja piszę dla was pie- śni i chcę żyć obok was, a nie za jakąś ścia- ną. Myślę, że ludzie przyjęli to, że jestem po prostu Jarkiem, którego spotykają, roz- mawiają ze mną, ja odpowiadam, piszę maile, jeżdżę tramwajem, chodzę po mie- ście. A z drugiej stronie wieczorem jakby się trochę przyćmiło, zapalają się światła, wchodzę na scenę i jestem to znów ja, ale jakby troszeczkę w innej roli.
Czyli popularność w twoim przypadku nie jest męcząca?
Nie, bo ja nie jestem popularny w sensie telewizyjnym, filmowym. Ludzie, który są naprawdę popularni nie mogą wychodzić ze swojego getta, z tych swoich hoteli. Ja czuję, jak taki Kurt Cobain musiał być zmęczony, to dopiero jest popularność! Przyjeżdżasz do Japonii i nie możesz na- wet w hotelu wypocząć, bo tam już czekają i jęczą tysiące ludzi... On nie mógł siedzieć
76 LiryDram październik 2013