Page 31 - 20_LiryDram_2018
P. 31

Odnajdywali nas w szafach i wyciągali spod łóżek,
I klęli: „Ruszać, do diabła, na umschlag, tam miejsce wasze!” Wszystkich nas z mieszkań wywlekli, potem szperali w nich dłużej, By wziąć ostatnie ubranie, kawałek chleba i kaszę.
A na ulicy – oszaleć! Popatrz i ścierpnij, bo oto Martwa ulica, a jednym krzykiem się stała i grozą – Od krańca po kraniec pusta, a pełna, jak nigdy dotąd – Wozy! I od rozpaczy, od krzyku ciężko jest wozom...
W nich Żydzi! Włosy rwą z głowy i załamują ręce.
Niektórzy milczą – ich cisza jeszcze głośniejszym jest krzykiem. Patrzą... Ich wzrok... Czy to jawa? Może zły sen i nic więcej? Przy nich żydowska policja – zbiry okrutne i dzikie!
A z boku – Niemiec z uśmiechem lekkim spogląda na nich, Niemiec przystanął z daleka i patrzy – on się nie wtrąca, On moim Żydom zadaje śmierć żydowskimi rękami! Popatrz na wozy! Na hańbę, rozpacz, na mękę bez końca!
Widziałem z okna te wozy... Słyszałem na własne uszy,
Jak krzyczy rozpacz pod niebo – a głos jej nie milkł i wołał – O, żywa męko na wozach! Już orszak na śmierć wyruszył, Szły konie środkiem ulicy, kręciły, kręciły się koła...
O, głupie konie, dlaczego łby opuszczacie w zaprzęgach? Czemu kręcicie się, koła? Czy wiecie, dokąd jedziecie? Dokąd ta droga ostatnia prowadzi was, dokąd sięga Droga mych córek i synów, moich najlepszych dzieci!
Gdybyście mogły to wiedzieć, zaparłybyście się w ziemię I dęba byście stanęły, kopyta wznosząc jak ręce Załamywane w rozpaczy – dzikie wybuchłoby rżenie,
By koła, obrotne koła nie obracały się więcej...
Nie wiedzą, jadą, skręcają już z Nowolipek, za rogiem
Przez Zamenhofa się toczą na umschlag... tam stoją wagony Puste – czekają już na nas i wszystkich zabiorą w drogę –
A jutro – znów puste – powrócą. O, bólu niewysłowiony!
22 października 1943
lipiec–wrzesień 2018 LiryDram 29


































































































   29   30   31   32   33