Page 106 - 31_LiryDram_2021
P. 106

  wiadomości o kolejnym zamachu komentowa- ne są z westchnieniem ulgi: jak dobrze, że nie u nas. I tylko krzepiąco brzmią końcowe frazy o błogim roślinnym ustroniu: wsłuchuję się / w ciche kroki spokoju / wśród kwiatów, z pełną akceptacji istniejącego stanu rzeczy pointą: mój ogród jest wolny / jeszcze / zapiszę wieczorem / w ostatnim zdaniu.
Posiadając tak silną świadomość przemijania, Joanna Krzyżańska niezwykle poważnie trak- tuje czas i jako kategorię filozoficzno-matema- tyczną, i jako subiektywną, a jednak wieloma zmysłami odczuwalną, ciągłość zjawisk psy- chicznych. Dlatego wcale nie dziwi, że zwrot potoczny o pragmatycznym zabarwieniu: czas to pieniądz, potrafi zamienić w liryku Dałam ci chwilę na poetyckie wyznanie: dałam ci w pre- zencie kwadrans / choć czasu z zasady nie roz- daję, co znalazło dodatkowy wyraz w tytule najnowszego zbioru. W trakcie jego lektury można zauważyć, że poczucie kresu jest tej po- ezji nieobce w wielu wymiarach: filozoficznym,
egzystencjalnym, biologicznym, a przemijal- ność ukazana jest na wielu płaszczyznach. Po- cząwszy od najbardziej przyziemnych spraw życia codziennego, a jednak także dotyczących twórczych jego aspektów, w uroczych liry- kach: Bezsenność, Nie-martwa Natura, Go- belin, Poniedziałkowy, Niepewność, poprzez refleksje wynikające ze zobowiązań miłosnych zaprezentowane na przykład w przejmujących utworach: Moje lęki, Niepokoje, Czas niepo- korny, Popatrz, Jesień osobista, a skończyw- szy na doznaniach metafizycznych, wyrażo- nych w utworze o stroficznej budowie Jurajscy aniołowie czy miniaturach: Zagubiony, Mat- ka Boska obrażona. Zachęcając do lektury te- go tomu, nie mogę pominąć jego dojrzałości w warstwie językowej. Na zakończenie nad- mienię o skromnej prośbie zawartej w liryku Kiedy odejdę, w którym Poetka stwierdzając, będę / dopóki o mnie wspomni / choć jedna dusza na tym świecie, wyraża pokorę wobec nieuchronnego działania czasu.
 104 LiryDram
kwiecień–czerwiec 2021
Joanna Krzyżańska Poniedziałkowy
zamgliło... zasiąpiło...
wirus tkwiący we mnie
nie powiedział jeszcze ostatniego słowa nie dam mu tej satysfakcji
nie będzie nade mną dominował kurdupel jeden
jeden a w miliardach liczony zakamuflowany uodporniony
palę sobie w piecu
szalem owinięta
kapciami szurana
poetycko natchniona
tkam gobelin



















































































   104   105   106   107   108