Page 27 - 25_LiryDram_2019
P. 27

Mam
poczucie radości
Z Bohdanem Wrocławskim rozmawia Marlena Zynger
Bohdanie, jaka jest twoja poezja i czym ona jest dla ciebie? Czy czujesz się – jak swego czasu pisał o tobie Janusz Termer – „kontynuatorem i wyznawcą »tradycyj- nych« technik poetyckiej wypowiedzi” i „zdecydowanym przeciwnikiem jakich- kolwiek ograniczających autorską swobo- dę formuł, rygorystycznych nakazów, za- kazów, sztywnych reguł”?
Nie jestem zwolennikiem, ba, przeciwnikiem ograniczających autorską swobodę formuł. Chyba nigdy nie byłem, choć krytycy, jak to krytycy, zawsze potrzebują znaleźć szu adę w której twórcę usadowią, nie za bardzo pa- trząc, czy mu jest w niej wygodnie. Janusz Termer od dawna jest bacznym obserwato- rem mojej twórczości, tak samo jak Ryszard Tomczyk i jeszcze paru innych.
Kiedy zacząłeś pisać? I dlaczego ta, a nie inna forma sztuki stała się twoim wyra- zem siebie i pryzmatu, przez który po- strzegasz otaczający cię świat? Jaki tytuł nosił twój debiutancki tomik?
Zacząłem pisać w marcu 1953 roku, wtedy powstał mój pierwszy wiersz. Właśnie zda- rzyło się coś, co wstrząsnęło całym socjali- stycznym kołchozem. Polecono nam napisać kilka słów o tym, a ja jak to głupi klasowy Jasio napisałem wierszyk i do tego przeczy- tałem go publicznie. Ponieważ było to nad- zwyczajne wydarzenie poetyckie, pewnie większe niż dzisiejsze Noble, pozwolę sobie go zacytować:
Nasz ukochany wódz szedł przez ogień i lasów ciemnoty
ale dnia piątego marca
przestało bić jego serce
szkoda kurwa że tak późno
Kierownik szkoły najpierw walił linijką w biurko i szeptał do mnie, abym głośno płakał, a ja zacisnąłem zęby i nawet wte- dy, kiedy linijka lądowała na mojej dłoni, łzy nie uroniłem. Byli tacy, którzy krzyczeli za mną, że poeta, tylko głowa nie ta. Mu- siałem się lać z nimi i znów do kierownika,
październik-grudzień 2019 LiryDram 25


































































































   25   26   27   28   29