Page 47 - 19_LiryDram_2018
P. 47

szaniu czegoś o zbędne części (jak podpo- wiada słownik języka polskiego), usuwaniu naddatków – nie ma dobrej prasy, bo prze- cież żyć trzeba bez ograniczeń, zarzucać sieć szeroko i łowić gęsto, niemal wszyst- ko. Nic bardziej mylnego, wydaje się mówić poetka, w zamian proponując życie uważne i skupione na niezbędnościach (czym są te niezbędności?).
wilgoć drąży modrzewiowe belki werandy
przez okno zimnego pokoju obserwuję ojca
Paradoksalnie im wiersz Lebdy mocniej przechyla się w stronę dykcji ściszonej oraz krótszej frazy, tym mówi wyraźniej i peł- niej, jednak nie traci nic z tego, co mogliby- śmy nazwać doświadczeniem egzystencjal- nym, feerią życia. Przy czym, odnoszę wra- żenie, że nie jest też tak, iżby to umiłowa- nie utraty było równoznaczne z dążeniem do zupełnej atro i, do milczenia. Być może w tym myśleniu o związkach wiersza z eg- zystencją słychać odległe echa medytacji Vladimira Jankélévitcha: Nie ma żadnych powodów, by to, co jest, przestało być. Kres istnienia nie jest zawarty w samym poję- ciu istnienia.
2.Jest w tych wierszach coś z atmos- fery/natury zatrzymanego kadru, może nawet widokówki chwytającej jedynie ja- kiś strzęp rzeczywistości, który daje się nam do oglądu, pozwala się go nam obra- cać w palcach, przyglądać się, seansować, który – i na tym polega tajemnicza moc tych wierszy – głęboko wciąga do środka.
kwiecień–czerwiec 2018
LiryDram 45
Małgorzata Lebda, tomy Granica lasu (3013), Sny uckermärkerów (2018) i Matecznik (2016), WBPiCAK, Poznań


































































































   45   46   47   48   49