Page 27 - 12_LiryDram_2016
P. 27
Jak panu, młody człowieku, podoba się Zaczarowana dorożka Gałczyń- skiego?
Opowiadał mi kolega po piórze, że kie- dy jako początkujący poeta miał okazję na rozmowę bezpośrednią z Julianem Przy- bosiem, na samym początku spotkania padło to pytanie. Nie wiedział adept, że był to quiz stosowany przez swego rodza- ju profesora poezji – bo i poeta, i krytyk, i wykładowca, i nauczyciel warsztatujący, i aktywista Związku Literatów i PEN Clubu, i doradca wydawnictw – dla sprawdzenia gustu literackiego adepta. Kontakt z Przy- bosiem był łatwy, jeśli adept odpowiedział, że Dorożki nie traktuje jako poważnej po- ezji. Jeśli natomiast rozmówca był zwo- lennikiem tego balladowego poemaciku, o! wtedy otrzymywał zdecydowaną repry- mendę: to nie jest poezja, to jest katarynka pod publiczkę, zdecydowanie błądzisz, ko- lego jeśli poważasz tego kupleciarza, mu- sisz sobie uświadomić, co jest poezją, co ona wyraża...
Przeglądam almanachy z czasów mojej młodości literackiej. Z wiosek, z miaste- czek, z bliższej i dalszej prowincji, z rodzin przesiedlonych z Kresów Wschodnich na kresy zachodnie ruszyła rzesza młodzieży do miast – nieraz w ruinie, na ogół do szkół, na uniwersytety, do pracy przy odbudowie i uprzemysłowieniu kraju. Zaczęła się for- mować nowa tożsamość. Różne poziomy cywilizacji, rozmaite doświadczenia, bo i przedwojenne, i wojenne, i nowego ustro- ju nałożyły się na siebie. W tych pożółkłych książkach odnajduję zwierzenia, że pisa- rze szukali na przemian poezji „wstrząsu”, która opisze okropności czasu, albo poezji „wzruszenia”, która budzi nadzieję ładu
estetycznego i moralnego. To co zwano po- dwójnym życiorysem wiejskim i miejskim, rozkrocznością – stanie jedną nogą w cywi- lizacji sielskiej, drugą w środowisku urba- nistycznym – Przyboś miał już za sobą jako człowiek, jako artysta, jako uczestnik życia społecznego.
Ale był poetą trudnym, zaprogramowanym na jedną poetykę „najmniej słów”, czuł się jedynym spadkobiercą krakowskiej Awan- gardy, bo ogarniętego manią prześladowczą Tadeusza Peipera jako pracownik Biblioteki Narodowej widywałem niemal codziennie i podglądałem jego lektury odłożone na dzień następny – były tam niemal wyłącz- nie dzieła z dziejów papiestwa, bo wszak zwano go „papieżem awangardy”. Piotr Kuncewicz nazywa poetę nietolerancyjnym
lipiec–wrzesień 2016 LiryDram 25