Page 28 - 12_LiryDram_2016
P. 28

prawodawcą, co przeniósł w nowe czasy dorobek radykalnej krakowskiej awangar- dy, skompilowany z różnych składników. Semicki niepokój i chłopski upór złożyły się na najciekawszą intelektualnie przygodę li- teratury polskiej.
Nikt nie pomijał, tym bardziej nie lekcewa- żył Przybosia. Wszyscy wiedzieli, że muszą go poznać i do niego się odnieść, bo najsze- rzej rozpisał i zrealizował Peiperowską tezę „metafory teraźniejszości”, bo jego „meta- fora przekształca rzeczywistość doznań”, bo wręcz poezję reifikuje, bo ją wyraża. „Skok w teraz”, hasło to było we wszystkich ma- nifestach powojennego pokolenia. Bo prze- nikanie słowem rzeczywistości – i tej po- wszechnej, i tej wewnętrznej – wiedzie od instynktu przez obraz do ładu, przez moich kolegów nazwanego wstrząsem etycznym. Jednak Przyboś przemawiał przez dzieło i przez aktywność postawy, działalności, spotkań, warsztatów, reagowania na bie- żące wydarzenia. W tej legendzie bycia z ludźmi był oceniany rozmaicie: podzi- wiany, wysłuchiwany do ostatniego dźwię- ku (interesował się teatrami amatorskimi i dużo się na temat poezji mówionej wy- powiadał), przywoływany na sędziego bądź świadka, ale też opatrywany przymówkami i epitetami: Erudyta, weredyk, malkontent, autor rebusów, pedant, arbitralny, nietole- rancyjny, mroźny w uprzejmości. Może tak właśnie wygląda wcielenie raz na zawsze chodzącej awangardy? – pytano.
Przyboś jednak już drogę z cywilizacji buko- licznej do „masowej” przebył dawno temu. Opisał ją. Zaakceptował, może nie jako rze- czywistość, ale plan idealnego człowieka na ziemi. Przeniósł do języka. Usymbolizował. Uwznioślił jako pełnoprawną, jako „sze-
ścienną duszę”. Wiele metafor poety jest na granicy stylizacji i dziś można je nawet ośmieszyć. Ale wówczas były próbą przebi- cia się ku nowościom, choć Irzykowski pró- bował podważać te nowatorstwa, przypisu- jąc im naśladowanie wzorów obcych: Peiper podpatrzył je w Hiszpanii, Przyboś w Paryżu i Wiedniu (w rubryce o znajomości języków poeta napisał, że biegle używa francuskie- go i niemieckiego, słabo włoskiego, łaciny i rosyjskiego). W roku 1974 w księdze Ro- dowody Jerzy Lesław Ordan napisał, że „patronat” i zjawisko Przybosia jest wyróż- nikiem pokolenia lat 60., integruje je i na- straja hasłami krakowskiej awangardy, a to za sprawą studenckiego ruchu kulturalne- go, intensywnej edukacji i podobieństwa rodowodów. Choć gdzie indziej powiada się, że w programowym przyswajaniu tradycji Awangardy przyjęto ustalanie w poezji jako imion rzeczy. Czemu? Natomiast pisarz, żeby zrobić krok dalej, musi dotrzeć do fazy nieufności wobec literatury zastanej. Całe pokolenie „Współczesności” wyłoniło się wszak z postawy sceptycznej, z parodii, buntu, a nawet zabawy.
Ale z tej drogi Przybosia, ze stylu bycia i stylu jego pisania było wiele do wzięcia dla wyrażenia „kwiatów nieznanych”. Kie- dy poeta ze swojej wioski w Beskidach, Gwoźnicy, poszedł w roku 1912 do gimna- zjum w Rzeszowie, zauroczył się Leśmia- nem. Przechowały się zeszyty i wiersze naśladujące tamte Łąki, ale pozbawione inwencji rymotwórczej i rytmicznej. Z tego wywodzę osobiście jedną z przyczyn awan- gardyzowania i skłonności do wiersza into- nacyjno-zdaniowego w tym upatruję.
Ale już w roku 1916 ogłosił wiersz w kon- spiracyjnym „Zaraniu”. Rzeszów odpła-
26 LiryDram lipiec–wrzesień 2016


































































































   26   27   28   29   30