Page 30 - 12_LiryDram_2016
P. 30
kochał się w uczennicy, taterniczce, która zginęła potem na Zamarłej Turni. Łaszow- ski do końca życia nie przestał go podziwiać, choć zdawał sobie sprawę, że dotarł do nie- wielu jego tajemnic wobec „dumnego, wy- niosłego odosobnienia”, samotnego kultu przyrody, unikania kontaktu z mieszkańca- mi małego, mieszczańskiego, przygranicz- nego miasta.
Po wojnie. Powojnie. Krótki okres libera- lizmu kulturalnego, swobody, inicjatyw wydawniczych. Przyboś w dobrej kondycji mentalnej, po epizodzie wychodźstwa na Ukrainę i zaszycia się w wiosce rodzinnej. Był członkiem Krajowej Rady Narodowej, pełnił funkcje dyrektora Biblioteki Jagiel- lońskiej i ambasadora. Ale potem nastała pora ograniczeń, socrealizmu. Poza paro- ma deklaracjami – zachował swoją postawę i gust. Opowiadał mi Leszek Soliński, jak do ich grupy ambitnej młodzieży związa- nej przyjaźniami okupacyjnymi i gustami artystycznymi w literaturze, plastyce, te- atrze, muzyce „zaglądał” Julian Przyboś i zaprzyjaźniony z nim zwolennik literatury awangardowej Artur Sandauer. Przybosiowi imponowali i rozbudzali nadzieję rozwijania idei i stylu awangardy krakowskiej młodzi ludzie niezależni i aktywni, bo piszący tek- sty, uprawiający sztuki plastyczne, kom- ponujący muzykę, a zwłaszcza realizujący swoją literaturę i sztukę w prywatnym te- atrze, czyli wcielający ją całym sobą i ma- terialnie w życie. Ci dwaj luminarze chcieli w tym środowisku wszczepić ducha krakow- skiej Awangardy. Przychodzili na Tarczyń- ską do Teatru, przyprowadzali gości, także zagranicznych, takich jak Sartre z żoną, pi- sali o nich, a Sandauer zredagował i ułożył debiut Białoszewskiego Obroty rzeczy.
Środowisko Werandy Stanisława Swena Czachorowskiego i Lecha Emfazego Ste- fańskiego z Tarczyńskiej bardzo poważ- nie traktowało mimowolnych opiekunów. Białoszewski wypracował z tamtej tradycji stylistykę lingwistyczną, podejmował ję- zyk ulicy i bazaru, prowincji i peryferii, że- by wykuwać w tym materiale nowe nadre- alne metafory. Choć Przybosiowe miasto wspinające się, z drabiną radia, z gardłami ulic, nie było na Tarczyńskiej tak eksplo- zywne i dynamiczne, zwłaszcza po znisz- czeniu Warszawy w czasie powstania, mo- żesz mi zagrać najpiękniejszą część niepo- koju – pisali o Warszawie. Nawet wiersze swoje, słyszałem to osobiście, Miron zwał „kawałkami” (rzeczy), jak Przyboś zdanie „terenem zdobyczy literackich” lub „nie- rzeczy widome”, lub surowiec, lub pierw-
28 LiryDram lipiec–wrzesień 2016