Page 32 - 12_LiryDram_2016
P. 32

polskiej kultury. Jej poziom wypłynął od Przybosia. Słyszałem jak na zjeździe mło- dych pisarzy w Bydgoszczy ktoś nazwał Przybosia „wielkim poetą”. – Ja nie jestem poetą – wykrzyknął na całą salę Przyboś. – Ja jestem słowiarzem.
Chciał być robotnikiem słowa. Chodziłem na wykłady Przybosia na uniwersytecie. Nie był dobrym mówcą. Ale mógł bez koń- ca mówić o roli poetyckiego słowa jako materialnego, jako aktywnego. U Mickie- wicza było to słowo „burzące”, jak pocisk z działa, z armaty.
Opowiadano mi scenę z Domu Pracy Twórczej w Oborach. Ktoś przechodził pod oknem, z którego wychyla się Przyboś. – Co pan pisze, panie Julianie? – Ja nie pi- szę poezji – odpowiada zagadnięty – ja ją wychadzam.
W Koszalinie tamtejsi poeci opowiadali mi, że przyjechał do nich na spotkanie Przy-
boś. Rozmowy w klubie przeciągnęły się do późnego wieczora. Rzecz szła na temat sztuki poetyckiej. W pewnym momencie Przyboś poprosił o opinię na temat tego, czy słowik jest dla obecnych symbolem poety i wzorem pięknego śpiewu. Jeśli tak, to dlaczego? Z żadną opinią się nie zgodził, natomiast poprosił wszystkich do fosy, gdzie wówczas, w czerwcu, śpiewa- ły słowiki. Słuchali czas dłuższy i wtedy „profesor” im wyjaśnił, że to, co jest tu pojedynczym trelem ptaka, nie powtarza się, ale za każdym razem przybiera inny dobór dźwięków, inną kompozycję. To we- dle niego jest szczytem poetyckiej inwencji i pracy: nazywanie inaczej, od nowa, po raz pierwszy, wyszukiwanie nowych kontek- stów dla słów, nazw i metafor.
Julian Przyboś, prześmiewca Ocalonych, Współczesnościowców, Kolumbów, w roku 1962, kiedy z odnośnikami do tekstów Ró- żewicza, Herberta, Grochowiaka pamflecił: Oda do turpistów. Bez serc, bez nerek, bez mięsa od kości, / o, najwierniejszy posągu człowieka, / trwały, popogrzebny / szkiele- cie / arcydzieło portretowej rzeźby! / Po- daj mi piszczel! / ...Niech nad martwym Waszym światem / wzniosę się... A obok recepta, jak „uderzyć czołem wyobraźni o gwiazdę”: Dziewczyna nachyla się nad źródłem... Z tych zdań – nie tylko z tych, ale z jakichkolwiek innych – mogę wypro- wadzić poemat. Wystarczy się w taki zespół luźnych zdań wpatrzyć i wsłuchać, a rozwi- nie się świat poetycki, rosnący samorzut- nie i niepowstrzymanie, dążący zachłannie do ogarnięcia wszystkiego. Świat poetycki, czyli – ten sam, a przemienny. I pozosta- nie – nienasycenie, choć można zacząć od słowa ziarenko...
30 LiryDram lipiec–wrzesień 2016


































































































   30   31   32   33   34