Page 59 - 12_LiryDram_2016
P. 59

Ponownie ciało w milczeniu, powoli Goiło wszystkie moje grzechy.
Blizny mocniały. Trzaskałem orzechy, Tak wylazłem sam z malucha. Nastolatek wyszedł taki brzydki
I nikomu niepotrzebny w cudzym układzie. Wspinałem się na dachy, nie dla chwały – Rana się stała mej wolności hymnem.
A z chłopakami biłem się jak dzik,
Gdy zwierzę zagoni się do kąta.
Nie od słońca – od węgla byłem śniady
I pokaleczony wzdłuż i w poprzek.
Co było potem? Uratowało wojsko,
Dodając mi klapsów i oparzeń.
Już mężczyzna, nie znający kobiet,
Przez chirurga rozebrany do naga,
Cierpiałem to dłubanie w moim wnętrzu..
I punkcję sobie darowałem na pagony.
Przeżyłem. I naruszając wszystkie prawa
Do domu powróciłem ze znakiem na czole.
A co to jest? Oto mój atlas –
W nim kontynentów blizny – oceany!
Zlizuje ciało znów liany
Cięć nowych wywołujących ból.
Patrzę na ten huragan czuć.
Jam urodzony w bólu – nie zginę w męce.
I samą śmierć wezmę za kaucją.
Ona jest z kosą, lecz w bliznach jestem w jednej trzeciej. Znowu pośpieszą moi posłańcy
By zagoić śmiertelne rany cięć.
Mnie nie będzie. Lecz speszą się demony,
Licząc moje wołające pomsty blizny.
Ich nie policzy ten ponury gość.
Do windy wsadzą, wyślą do Pana Boga.
Ciąłem swe ciało, jakbym znaszał marynarkę,
Wspinając się po ostrzu ku swej własnej drodze.
Dusza ujrzy świetlisty Boga chram,
Lecz zawrócą ją znów tam najniżej.
Mojej duszy ogień jest o wiele bliżej!
Dusza to jest właśnie mój najgorszy szram.
2.09.2016 Tłumaczyła Mira Łuksza
lipiec–wrzesień 2016 LiryDram 57


































































































   57   58   59   60   61