Page 28 - LiryDram_15-2017
P. 28
pchające ku kolejnym wierszom pisanym „pod kopułą nieba” dniem i nocą. Większą część wierszy dedykuje licznym przyjacio- łom, z którymi wiążą ją głębokie emocje i bliskość obcowania. Należą do nich: ma- larz Vermeer, Zegadłowicz, Norwid, Dą- browa-Szatko, Tulik, Konceka, Pociask-Kar- teczka, Kuszyński, Sikorowski, Zieliński, Rodzik, Pietrukaniec i wiele innych osób, z którymi łączy ją nić uczuć przechowywa- nych w pamięci. W trzeciej części tomiku krakowska artystka i poetka robi rachunek sumienia z życia osobistego oraz artystycz- nego, a powód jest prosty – 70 lat życia, w tym 50 na scenie. Czas ten nie jest dla niej stracony, bo wie, że życie to są tylko chwile, które należy kolekcjonować, łapiąc je, ciesząc się nimi. Pojawia się więc i pe- wien smutek, z którym w ostatnim wier- szu tomiku bez tytułu świetnie się uporała, pisząc: Gdyby tak / do smutku / przylepić skrzydła motyla // na pewno byłby lżejszy // w moim powietrzu.
Dorota Lorenowicz, prócz prozy, pisze po- ezję, w której najbardziej ekscytują ją sto- sunki między kobietą i mężczyzna, szcze- gólnie połączonych więzami małżeństwa. W swym wyborze wierszy z lat 1996–2015 pt. Pomiędzy Tobą a Mną wpisuje rela- cje damsko-męskie w głęboki kontekst co- dzienności, postrzegając w tym układzie kobietę jako istotny element przyrody, któ- ry pozwoliła sobie nazywać „spóźnionym świtem”3. Mężczyznę widzi jako mikroko- smos we wszechświecie, który jakby roz- wija swoje skrzydła i potencje w oparciu o makrokosmos kobiety. Mężczyzna jest jednak kobiecie niezbędny. Kobieta bowiem widzi w nim pewne konieczne wsparcie, bo przecież może: ułożyć twarz / w zagłębie-
niach między szyją i ramionami / i przestać istnieć dla spraw, które są na zewnątrz, by w ten sposób chronić się przed szarością codzienności, ale i stworzyć z nim „dwu- bieg krwi”. Wszechobecny Eros – usilnie podkreśla poetka – pozwala obojga „pójść razem w zapomnienie”, by rozkoszować się wzajemnie „afrodyzjakami” szeptów. Ale Lorenowicz uważa również, że mężczyzna dla kobiety to „komfortowe wyposażenie łóżka”, bo bez niego trudno kobiecie zna- leźć w nim „przyzwoite miejsce”. Jako isto- ta drobiazgowa studiuje jego anatomiczne elementy: nadgarstek, stopy, uda, brzuch, tor, ręce i to „coś więcej”. Podkreśla, że ko- bieta dla mężczyzny jest „tratwą ratunko- wą”, scalającą dwojga w jedno pełne jabłko rozkoszy. Obydwoje stanowią jakby środek i przekrój kosmosu, uczestniczą w cudzie stworzenia nowego życia. Dobrze tę dyna- mikę, ale i dialektykę uczuć obojga odda- je utwór pt. Moje siedem światów, w któ- rym czytamy: Mam z Tobą siedem światów! / Nie siedem, sześć. / Ten siódmy, tylko mój / jest ucieczką od Ciebie. // W tym tylko mo- im świecie, / jak w rosyjskiej matrioszce / są jeszcze inne światy. / Otwieram je, dotykam / noszę w sobie / i usiłuję obłaskawić. // Za- mykam w nich / na skoble przezorności. / Skulona, najdalej od okien i drzwi / czekam, / aż w świecie na zewnątrz / poukładasz i dopasujesz do siebie / porozrzucane klocki lego / swej osobowości. Poetka w kolejnych wierszach podkreśla, że związek dwojga to walka o przestrzeń między nimi, szczerość, amplitudy miłości, ucieczki i amnezje, lę- ki przed obopólnym zawłaszczeniem, kon- sumowaniem pustki nieobecności. Miłość jawi się więc Lorenowicz jako nieustanna gra porażek, sukcesów, upokorzeń przepla-
26 LiryDram kwiecień–czerwiec 2017