Page 29 - LiryDram_15-2017
P. 29
tanych wspomnieniami znaczących zacho- wań, miejsc, gestów, dotyków, uśmiechów, ale i grymasów.
Irena Kaczmarczyk stworzyła wielce dla niej znaczący tomik poświęcony Europej- skiej Stolicy Kultury – królewskiemu miastu Krakowowi – pt. Kanonicza 144. Dodatko- wą inspiracją uświetniającą zawartość tego zbioru poezji było malarstwo Renaty Kulig- -Radziszewskiej poświęcone temu miastu, ukazujące jego klimaty architektoniczne oraz miejsca, w których od wieków ukazuje się również jego duch, np. wnętrza kościo- łów, kawiarni, zaułków znanych krakow- skich ulic – Floriańskiej, Siennej, Francisz- kańskiej, św. Jana, Gołębiej, Plant, Rynku Głównego, Wawelu, Jamy Michalika czy ul. Kanoniczej, od której książka ta wzięła swój tytuł. W wierszu otwierającym ten zbiór pt. Lubię Kraków autorka pisze: Lubię z to- bą zapalać latarnie / Kiedy Kraków gołębie usypia / Zmierzch ma zapach zielonej her- baty / gdy mnie szeptem jesiennym dotyka // Kanonicza ponętnie się wije / Wawel oczy z zachwytu przymruża / Twoje ramię całuje się z moim / Gdy jesiennie się do mnie przy- tulasz // Gwiazdy jadą dorożką do Rynku / Skry się sypią spod kopyt nocy / Przytuleni jak księżyc do nieba / Zaglądamy latarniom w oczy // [...] Lubię z Tobą zapalać latarnie / Kiedy Kraków gołębie usypia / [...]. Nie- trudno zauważyć, że poetka wrosła korze- niami duszy i ciała w to miasto i traktuje je chyba bardziej pieszczotliwie niż męża czy kochanka. Czuje jego dotyk, wącha, a cza- sami ukazują się jej jego kontury na grani- cy jawy i snu. Wszystko to powoduje, że jej każda chwila egzystencji posiada wartość estetyczną, konstytuowaną w oparciu o do- świadczane wartości artystyczne, których
depozytariuszem jest właśnie stolica Ma- łopolski. Z nią autorka wydaje się tak głę- boko zżyta, że tu upatruje swoją wieczność po skończeniu osobistego padołu istnienia w tym jej teatrze codzienności, a w wierszu bez tytułu podkreśla, że: na gzymsach Kra- kowa / wysp gołębi // skrzydłem trzepocze powietrze / miasto otwiera sezon.
Ten duchowy oddech „powietrzem dziejów” to niewątpliwie bezcenna wartość tej pro- stej, skromnej poezji, w którą autorka wpi- suje więzi z własną rodziną, mężem, ale i bliskimi przyjaciółmi po piórze, jak rów- nież z innymi artystami, których nietrud- no spotkać w centrum tego miasta czy bez- pośrednio obserwować ich dokonania ar- tystyczne. Nieprzypadkowo w kontekście odbytych podróży po świecie – o których sprawozdawała w poprzednich tomikach – w Krakowie zawsze czuje się jak we wła- snym domu, by ostatecznie odkryć, że to jest ten „Siódmy Kontynent”, bez którego nie da się żyć; a który zawsze w duszy na- straja ją emocjonalnie pozytywnie i które- mu winna jest szacunek, ale i głęboki lite- racki ukłon.
We wstępnych utworach składających się na tom Barbary Paluchowej pt. Tam, gdzie rosną gorzkie kwiaty autorka opisuje swój świat ducha twórczego, w którym pośrod- ku stoi wielka, tajemnicza góra, stworzona przez Najwyższego, a wokół niej widzi wielu ludzi stworzonych po to, by mogli ją podziwiać, opisywać, ale i wspinać się po niej ku wieczności. Do nich należy również sama pisarka, ale i zawodowa malarka. Od dzieciństwa dane jej jest odczuwać, że w górach mieszka jakaś potęga przycią- gająca ku sobie autorkę, by zamieszkała w niej lub obok niej, jak we własnym domu.
kwiecień–czerwiec 2017 LiryDram 27