Page 75 - LiryDram_15-2017
P. 75

pewne niewłaściwe z punktu widzenia pra- wa, oddaje jednak wnętrze tego młodego górala, którego junacki honor został naru- szony. Wyraźnie trzeba przy tym podkre- ślić, o czym już wspominano, że nie ozna- cza to, jakoby góralom był obcy akt prze- baczenia. Rozumieją dokładnie, że są sy- tuacje, kiedy jest honor nawet zabić, ale większy honor jest darować.
Przed dylematem odpowiedniego wyboru w tym względzie stawali górale niejedno- krotnie. Stawali w czasie, kiedy mgła wsty- du zakryła oczy, a honor zdarty na strzę- py [S. Nędza-Kubiniec, Wiersze i poematy (Chochołowiany), Ludowa Spółdzielnia Wy- dawnicza, Toruń 1973], i wtedy, kiedy noc okupacji niby wełnom sie cornom kłębiła na rodzinnej ziemi [A. Suski, Pisane w Słonku, tamże]. Było tak, bo od pokoleń z mlekiem matki wysysali honor wolności. To do ich kołysek leciał od Tatr o orle skrzydła otar- ty wiatr i do ich dusz na zawsze wlał tęsk- not do orlej swobody szał [K. Tetmajer, tam- że]. Poczucie ślebody, czyli wolności tak na- zywanej językiem gwary, jest w góralskich duszach niezwykle silne. Honor ślebody ob- jawiał się w zbójnictwie, podczas walk par- tyzanckich i wojennych, działalności prze- wodnickiej i kurierskiej, ale także w pracy organicznej budowania wspólnot i w zacho- waniu w życiu codziennym twardej posta- wy, niechętnej zginaniu karku. Postaw jakże często wyrażanych słowami śpiewki: Pano- wie, panowie, bedziecie panami, dyć se nie bedziecie przewodzić nad nami. Nie darmo poeta do podhalańskiego ludu kierował we- zwanie: Wykrzesać perć, wyrąbać las, po- sukać swoik dróg [S. Nędza-Kubiniec, Na nowom perć, tamże]. Szukać dróg honor- nych, górnych i pokonywanych z podniesio-
ną głową oraz wiarą w siebie. Wiarą pozwa- lającą I przetrwać zły los, i spełniać swoje zobowiązania tak, by pozostawać w zgodzie z własnym „Ja”, jak pięknie wyraziła to M. Szyszkowska [Drogowskazy, Polska Agencja Promocyjna, 1998].
To honorowe „ja” góral, ja syn czy córa tatrzańskiej Skalnicy, cechuje jeszcze je- den niezwykle silnie rozwinięty pierwia- stek. Jest to świadomość własnej tożsamo- ści i jej szlachectwa. Z niej wypływa umiło- wanie rodzinnej ziemi oraz niezwykle bo- gata kultura regionalna, emanująca stro- jem, tańcem i pieśnią. Emanująca tą nutą, która od pokoleń, płynąc z podhalańskich wierchów, pobudzała honor ich ludu nie- sionym pytaniem: Chłopcy Podholanie, coz po wos zostanie? Biorąc pod uwagę specy-  kę historycznego rozwoju Podhala, pyta- nie to towarzyszyło różnorodnym grupom osadniczym stapiającym się w tyglu wielu wpływów i kultur. W rezultacie w sposób naturalny powstawała społeczność ukształ- towana w trudnych warunkach na drodze dialogu oraz wzajemnych honorowych zo- bowiązań i postaw. I rzeczywiście! Twardzi byli ci ludzie z chałup, grap, polan i wier- chów. Może czasem bez przesadnego ta- lentu do wszystkich cnót, ale bez wątpienia z duszami wypełnionymi honorem. Hono- rem, który nie pozwala na kupczenie nim, na rzucanie się na słabszego, który każe mieć osobistą godność, zmusza do wypeł- niania zobowiązań, dotrzymywania słowa, do podejmowania wyzwań i walki o wol- ność, a wyraża się wolą kultywowania ro- dzimej kultury i obyczaju. A to wszystko ugruntowane przekonaniem, że tak honor- nego cłeka nie bedzie honor Panu Jezusowi w piekle trzymać.
kwiecień–czerwiec 2017 LiryDram 73


































































































   73   74   75   76   77