Page 142 - 26_liryDram_2020
P. 142
Od średniowiecza tego typu zjawiska nazy- wano dopustem bożym lub karą za grzechy, dziś określamy je terminem epidemia/pan- demia. Jest bardziej naukowo i racjonalnie, ale niewiele to pomaga, ponieważ napięcie ciągle jest, a lęk pozostaje ten sam.
Strach jest zapisany w naszym DNA, ale można próbować go z siebie wyrzucić lub odważnie z nim żyć. Warto nad tym praco- wać. Sztuka jest wtedy pomocna, to lekar- stwo dla duszy. Łzy płynące po policzkach, mieszając się z farbą na płótnie, tworzą niezwykłe i silne obrazy. Transformacja to ważny proces w mechanizmie uwalniania, oswajania i uzdrawiania.
Strach w klasycznym malarstwie często mani- festuje się w formie obrzydliwej i wychudzonej trupiej postaci, która ziejąc cuchnącym odo- rem, wymachuje kosą i zbiera swoje śmiertel- ne żniwo. W większości znanych mi utworów oraz w barokowych poematach personi kacją śmierci jest kobieta z kosą (szkielet kobiecy). Myślę, że są to jakieś echa patriarchalnych lę- ków. Takie męskie obawy przed skutkami sa- modzielnej działalności pierwszych pań poja- wiających się na ziemi, czyli powidoki uroku greckiej Pandory i wygnanej z Edenu niepo- słusznej Ewy.
Jedynie w sztuce niemieckiej nasza Pani Śmierć to der Tod, czyli nie pani, tylko jed- nak facet. Franz Schubert w kompozycji pt. Śmierć i dziewczyna (Der Tod und das Mäd- chen) nawiązuje do tekstu opisującego ich specy czną i zmysłową relację. Mniejsza o płeć, to zawsze jakaś kostucha albo kościo- trup z kosą, czyli straszne obrzydlistwo. Obraz pt. Dżuma szwajcarskiego malarza, ry- sownika i rzeźbiarza Arnolda Böcklina, któ- rego artystyczna aktywność przypadła na drugą połowę XIX wieku, przywołuje owe
klasyczne wizje strachu. Symbolizm w twór- czości Böcklina ma w sobie ogromne piękno, ale czasem budzi także niepokój, który bierze się z balansowania na granicy życia i śmierci. Artysta w kompozycji swojego obrazu stosu- je zabiegi perspektywiczne, współcześnie ko- jarzone z katastro cznym kinem akcji. Sce- nogra a malarskiego przedstawienia to mia- sto, z którego nie ma ucieczki. Widzimy zbie- gające się ciasne, kamienne, klaustrofobiczne uliczki, prezentujące się w oparach trujące- go i duszącego dymu. W centrum dominuje czarna postać będąca wcieleniem zarazy, któ- ra naciera frontalnie na widza niczym latające monstrum zagłady. Zmutowany potwór omi- ja ciała o ar oraz jeszcze żyjących, przerażo- nych mieszkańców miasteczka i leci wprost... na mnie! Ostrze śmierci nie mieści się w ra- mach obrazu i sięga dalej.
Robię unik i zamykam oczy. Śmiertelny cios kosy za chwilę dosięgnie innego widza! Uff... na szczęście tym razem nie ja.
Na obrazie widzimy również dziewczynę w czerwonej sukience, która zrozpaczona leży przy zwłokach bliskiej osoby. W każdym pla- stycznym przedstawieniu zbiorowej tragedii musi pojawić się wyróżniająca się postać, taka jak np. dziewczynka w czerwonym płaszczy- ku. Czerwień to kolor uczucia, które łączy nas z głównym bohaterem. Ona reprezentuje ból, stratę i cierpienie wszystkich o ar, przez co uczy nas empatii i miłości.
Serce młodego malarza też kiedyś cierpiało, gdy jego szwajcarska miłość Louise Schmidt zachorowała i zmarła na wirusowe zapale- nie opon mózgowych. Małe paskudne kropelki z wirusem, które powstają podczas kaszlu i ki- chania, pozbawiły go ukochanej. Nieszczęśliwy artysta wyjechał do Włoch, aby tam pogrążyć się w sztuce i dalej szukać nadziei i piękna.
140 LiryDram styczeń–marzec 2020