Page 38 - 03_LiryDram
P. 38

sąsiedztwie postawiono, a w zasadzie po- nownie złożono XVIII wieczny drewniany kościołek przeniesiony z Zakrzowa.
Szosa krakowska przebiegała obecną ulicą Kasprowicza, tuż przy parceli Kasprowi- czów. Tory kolejowe były oddalone od niej o około 150 metrów.
Pomiędzy tymi ciągami komunikacyjnymi, a Harendą Kasprowiczów nie było zabudo- wy, nowej szybkiej szosy, zadrzewienia, linii energetycznych i reklam. Ruch pojazdów był niewielki, za to pieszych nie brakowało. Ludzie więcej chodzili. Spacer z Poronina do Zakopanego był rzeczą naturalną. Sam Ka- sprowicz zasiedziawszy się w mieście często korzystał z tego najprostszego środka loko- mocji. Zimową porą zdarzało się mu wra- cać do Poronina nasypem kolejowym – po torach. Trochę niebezpiecznie, za to krócej a i śnieg zawsze odgarnięty. Dróg nie od- śnieżano tak jak dzisiaj. Były białe, z banda- mi śnieżnymi po bokach. Nikt nie wysypywał na nie setek ton żrącej soli.
Wróćmy do Harendy, gdzie pociągi prowa- dzone przez sapiące parowozy zwalniały i powoli, majestatycznie dojeżdżały do sta- cji końcowej. Ostatni etap wielogodzinnej podróży, która definitywnie się kończy, bo i dalej torów nie ma, bo to i koniec Polski, bo to wreszcie Zakopane, wywoływał u po- dróżnych dreszczyk emocji.
Z okien po prawej stronie pociągu wyglą- dały zaciekawione twarze. Z lewej w więk- szości wagonów znajdowały się korytarze. Widać stamtąd było tylko zarośnięte krza- kami zbocze.
Wysokim nasypem się wlecze Pośpieszny pociąg z Krakowa,
Po oknach tłum pasażerów, Głowę ugniata głowa
Jan Kasprowicz, Poranek – Księga Ubogich
Po prawej stronie „pośpiesznego” atrakcyj- na i w sezonie letnim Zimowa Stolica Pol- ski witała obywatela widokiem na Pasmo Gubałowskie i Harendę Kasprowiczów. Na przestrzeni kilkuset metrów stromego brzegu było tylko kilka domów. Widok był przez lata niecodzienny: bramka, kładka przez rzekę (na niej przez lata stała ła- weczka, w upalne dni często zajęta przez Kasprowicza i jego przyjaciół), drewnia- ny dom z gankiem, granitowy grobowiec, a później i zabytkowy kościół to całość, któ- ra człowiekowi wrażliwemu rozpalała wy- obraźnię i tworzyła klimat tego miejsca.
Harenda była bramą kulturalną do Zakopa- nego, które samo w sobie kryje wiele skar- bów kultury narodowej.
Zapewne niejeden przybysz planował wi- zytę na Harendzie w chwilach wolnych od narciarstwa, górskiej włóczęgi, czy imprez towarzyskich. Ewidencja zwiedzających muzeum wskazuje, że plany te były i są re- alizowane od kilkudziesięciu lat.
Harenda miała strategiczne położenie. Słu- żyła jako punkt obserwacyjny. Ktokolwiek zmierzał do miasta i powracał z niego był zauważony. Z werandy dokładnie było wi- dać twarze ludzi mknących w eleganckich limuzynach, tulące się pary zakochanych jadące dorożką, ale i turystów śpieszących o świcie w Tatry. W tamtych czasach nie brakowało biedy. Można ją było spotkać i na tym gościńcu. Maria Kasprowiczowa wspo-
36 LiryDram czerwiec 2014


































































































   36   37   38   39   40