Page 44 - LiryDram_14-2017OK
P. 44

wszędzie doklejone chórki z offu, sound tak beznadziejnie nijaki, że nic, tylko puszczać w aucie w drodze do korpo jako tło do my- ślenia o tabelkach. Nie wiem, czy się sprze- dała, przestałem śledzić.
Mój kontakt ze współczesną muzyką po- pularną staram się ograniczyć do kupo- wania składanek Najlepsze polskie hity za 2,99 do hot-doga na Orlenie. Naprawdę ta- kie były! Sprawdzam takie rzeczy z preme- dytacją, zakładając, że to faktycznie prze- krój numerów obliczonych na szeroki od- biór, i koło połowy dostaję wrzodów od wtórności produkcji, tępoty tekstów. Tego uczy nas rynek: muzyka nie ma być prze- strzenią doświadczenia, buntu, duchowego przeżycia, intelektualnego fermentu. Ma być uśrednionym muzakiem, umilającym jazdę windą, a przede wszystkim skłaniają- cym do zakupów w marketach, na dodatek oszukańczo opakowanym w sreberko z na- drukiem „alternatywa”. Połowa tej produk- cji udaje reggae, indie, punk; PR-owe no- ty pieją nad niezależnością wykonawcy, na- wet jeśli wytwórnia kupiła go z talent show i napisała mu piosenki. A my już nie mamy czasu i ochoty, żeby się zagłębić w kontek- sty, pochłaniamy, co nam dadzą.
DLA KONTRASTU jest wobec tego jakąś fantastyczną realizacją utopii, w której na pierwszym miejscu jest przyjaźń, w której muzyka jest dokładnie taka, jaką chcemy i uczymy się grać sami, w której literatura jest najlepszej klasy, jaką umiem w danym momencie napisać. To już więcej niż speł- nienie dzieciackiego marzenia o zespole. Kontraści są moją dumą, szczęściem – i ro- dziną. Tu liczy się proces i spotkanie, i mię- dzy nami, i z odbiorcą, chodzi o przeżycie, o rozwój, o stawanie się coraz lepszym, nie
tylko w technice grania, ale po prostu przez wspólne doświadczenie – lepszym człowie- kiem. Efekt jest taki, że wydajemy się sa- mi, a o każdy koncert musimy się bić, nie zawsze z sukcesem. A jednak wciąż nie widzę nas w trybach rynku. Zresztą pew- nie i o was mógłbyś powiedzieć niemal to samo, ten alternatywny etos jest wspólny dla wielu z nas. Więc skoro już tak, zapy- tam podobnie o NTK-ę. Nietykalni – co jest trzonem waszych postaw, który sprawia, że niełatwo was dotknąć?
Koprowski: Niezależność właśnie. Od ni- kogo. Szczególnie zaś od mainstreamu, czego trzymamy się konsekwentnie od nie- mal dwóch dekad. Toteż i biznes, i forsa zeń płynąca nas nie dotyka. Koncerty zaś musimy organizować sobie sami. Inaczej stawka dwa tysiące złotych (na siedmiu) staje się barierą nie do przebycia. Oczy- wiście propozycje zagrania za darmo, „po koleżeńsku”, na zasadzie: „wicie-rozumi- cie, dziś wy mi pomożecie przy otwarciu nowego lokalu albo charytatywnej zbiórce pieniążków, a następnym razem płacę kro- cie” – zdarzają się. Ale te „następne razy” nigdy. To zresztą swoista ciekawostka, że w Polsce „po koleżeńsku” oznacza za friko; na świecie, gdy ktoś docenia twoją robotę, zapłaci tyle, ile należy, i jeszcze dołoży coś więcej od siebie. Taka to nasza mentalna żelazna kurtyna.
Wracając zaś do pytania: niełatwo nas do- tknąć, bo jesteśmy niezależni twórczo i na wszystko mamy własne pomysły. Przy czym staramy się właśnie, aby nasza mu- zyka była pomysłowa i oparta na patentach, niesztampowa, niejednowymiarowa i nie tak oczywista jak spora część rapu. Choć-
42 LiryDram styczeń-marzec 2017


































































































   42   43   44   45   46