Page 109 - LiryDram_17-2017
P. 109

tam marynarskiego fachu, ale – jak można bez większego ryzyka przewidywać – aku- szerował przy decyzji siedemnastoletnie- go wówczas Józefa Teodora. Późniejszy au- tor Młodości opuścił Polskę w październiku 1874 roku.
Wyobrażam sobie, jaki musiał to być czas, może niezwykle intensywny, może szale- nie ciekawy, a jeśli nawet nie, to przynaj- mniej głęboko formatywny moment w ży- ciu Conrada-Korzeniowskiego. Bo ile dla młodego człowieka (pomyślmy o tym cho- ciaż przez chwilę!), nastolatka przecież jeszcze, mieszkającego na peryferiach Eu- ropy, na obrzeżach cesarstwa austro-wę- gierskiego, na pograniczu z cesarstwem ro- syjskim, młodzieńca co prawda podróżują- cego tu i ówdzie (ale jednak...), młodzień- ca obytego (wspaniała rodzina, bo przecież syna Apolla Korzeniowskiego), ile dla tego młodzieńca mogła znaczyć podobna eska- pada? Dość odnotować pierwsze z brzegu sprawy: podróż do wysp Morza Karaibskie- go (1874/1875), załogant w rejsie do Mar- tyniki i Haiti (1875), steward na „Saint-An- toine” płynącym do Ameryki Środkowej (1876/1877) czy jakaś bliżej nieokreślona afera z przemytem broni dla zwolenników pretendenta do tronu Hiszpanii Don Car- losa. I wreszcie nieudana próba samobój- cza w lutym 1878 roku. Już ten cokolwiek pobieżny indeks odsłania wielkie natężenie spraw i ducha. Rzecz jasna, w tym akcen- towaniu zagranicznych wojaży czai się nie- bezpieczeństwo przecenienia wpływu Za- chodu, przy jednoczesnym zbagatelizowa- niu doświadczeń polskich Conrada. Jeśli jednak przypomnieć sobie chociaż skromny wyimek z Księcia Romana, jednego z póź- niejszych tekstów (1911 r.) i jednego z nie-
licznych, w których pisarz podejmuje tema- ty polskie (akcja rozgrywa się w 1830 r.), to z łatwością przyjdziemy do wniosku, że prawdziwie głęboki wpływ wywarły na pi- sarza doświadczenia europejskie, świato- wanie – jak określiłby to Samuel Linde – a nie życie na skraju Europy:
„Trzeba pamiętać, że w tym czasie w na- szych południowych prowincjach nie by- ło ani mili kolei żelaznej, moja kuzynka i ja znaliśmy pociągi i lokomotywy jedynie z książek z obrazkami, jako rzeczy dość nie- określone, bardzo odległe, a interesujące chyba tylko starszych, wyjeżdżających za granicę” (przeł. H. Najder).
2
Jeśli już podjąć się karkołomnej próby meandrowania wpływu kolejnych doświad- czeń marynistycznych, które odnalazły bez- pośredni re eks w tekstach Conrada-Ko- rzeniowskiego, które wzbudziły myśl ży- wą, które bez zbędnych wątpliwości można też określić mianem przygód w najbardziej podstawowym sensie tego słowa, jeśli już to robić, to nieuniknienie powrócić trzeba do jego podróży do Wolnego Państwa. Stąd przecież wyrasta Jądro ciemności, najzna- mienitszy i najbardziej znany utwór Conra- da, dotykający tematów, które wciąż są ak- tualne, które wciąż kłopoczą.
Wielki znawca twórczości Conrada Zdzisław Najder napisał przed laty wprost: Pobyt (...) był krótki, ale brzemienny w następ- stwa natury tak  zycznej, jak i intelektual- nej. Podróż zaczęła się fatalnie. I była fatal- na. Po przybyciu do Matadi Conrad, wów- czas pracownik Belgijskiej Spółki Akcyjnej do Handlu z Górnym Kongiem, w karawa- nie liczącej niewiele ponad trzy dziesiątki,
październik–grudzień 2017 LiryDram 107


































































































   107   108   109   110   111