Page 140 - LiryDram_17-2017
P. 140

Opowieść wigilijna
W kręgu mniejszych
braci
Beata Żółkiewicz-Siakantaris
Już do nich dołączył – tak właśnie w pierwszej chwili pomyślała. – Do Alladynki i do Pako...
***
Jeszcze oddawał jej dłoni ostatnie resztki swojego ciepła, sierść miał jeszcze tak de- likatnie miękką, ale tam w głębi, pod osło- ną ciała szybko zastygającego w przej- mującym wilgocią chłodzie grudniowe- go wieczoru, nie biło już serce. Wyzwolo- na z ziemskiej powłoki dusza już ulatywała w nieznaną, nieogarnioną dostępnym do- świadczeniem dal...
A przecież nie dalej jak wczoraj widzia- ła go jeszcze radośnie biegającego po nie- odległym parku. Nigdy nie pozwolił się jej pogłaskać. Dopiero teraz, gdy całkowicie i ostatecznie znieruchomiał. A taki był pe- łen życia!
Teraz leżał na skraju chodnika, tylnymi ła- pami sięgając jeszcze ulicy. Najwyraźniej
sprawcom spieszno było pozbyć się zawa- dzającej na drodze przeszkody. O płochli- wie umykającym – za ich sprawą przecież – o tym tak pokątnie, tak dosłownie przy- drożnie gasnącym życiu pewnie już daw- no zapomnieli, zanim jeszcze zdążyło ono całkowicie wyzwolić się ze swojej ziemskiej formy. Nawet zanim jeszcze jej dłoń poczuć zdążyła gasnące ciepło tego życia.
***
Bo życie to ciepło. To pulsująca energia słońca. To iskra rozpalająca wielki płomień. I życie to oddech. Wdech i wydech, z któ- rymi, jak z falami toczącymi wielkie mor- skie wody, przypływa i odpływa każde ko- lejne sensoryczne doznanie i empiryczne doświadczenie.
***
Ten bezimienny mniejszy brat takiego życia już nie doświadczy – ze smutkiem konsta-
138 LiryDram październik–grudzień 2017
fot. Shutterstock


































































































   138   139   140   141   142