Page 73 - 06_LiryDram
P. 73

bądź konsekwentna. Od decyzji nie ma odwrotu. Apollo – bóg poetów, może być również bogiem zemsty – ponuro zażar- towała. – Wybieraj.”
I, jak pisze Gomulicki: „Wybrała sztuczne życie salonowe i stała się na dziesiątki lat niewolnicą tego salonu, a zarazem jego główną oklaskiwaną heroiną”.
A w salonie Deotymy obowiązywała etykie- ta iście monarsza. Poetka – Królowa ideału – zasiadała na autentycznym tronie i na znak swej władzy trzymała w ręku srebr- ny wachlarz w kształcie berła. Dworzanami „przycupniętymi” u jej stóp byli m. in.: sta- ruszek, przyjaciel A. Mickiewicza, Edward Odyniec, który jako „wielki spowiednik” no- sił w dziurce od surduta miniaturowe ucho. Dziennikarz, Hipolit Skimbrowicz, był „wielkim bibliotekarzem” i w klapie miał przypiętą miniaturową książeczkę, a mło- dziutki Henryk Sienkiewicz, daleki kuzyn Deotymy, jako „wielki klucznik” paradował z przyczepionym malutkim kluczykiem.
Od czasów syberyjskich Łuszczewska rzad- ko opuszczała Warszawę. Jedynie w lutym 1881 roku deklamowała w Krakowie „Rap- sody o Chrobrym królu” na rzecz pomnika Adama Mickiewicza, a w marcu 1883 roku odwiedziła Lwów, który ją uczcił bankie- tem.
Chora na serce, przez 11 lat nie wyszła ze swego mieszkania. Zdziwaczała przebywała w dusznym, zagraconym pokoju, w którym okna były szczelnie zamknięte i zasłonięte od światła grubymi, czarnymi kotarami. Do salonu mało kto przychodził, chociaż starała się kontynuować czwartkowe spo- tkania. Ostatni czwartek Deotymy odbył się 10 września 1908 roku. Zmarła trzynaście dni później, 23 września 1908 roku, zapo-
mniana, wyparta przez nowe gwiazdy po- ezji jak Maria Konopnicka, Adam Asnyk, ale i dużo młodszych modernistów, do których należeli: Kazimierz Tetmajer, Maryla Wol- ska, Leopold Staff i inni.
Pogrzeb na Cmentarzu Powązkowskim miała jednak manifestacyjny. Przemawiało wielu, w tym sławny historyk T. Korzon, w imieniu ludzi nauki. Żegnały ją tłumy. Deotyma była pierwszą podziwianą poetką z Syreniego Grodu. Tu się urodziła, tu two- rzyła, tu wydała swoje utwory.
Warto przypomnieć jej biografię i twór- czość. Wszak autorkę – ze względu na rzad- ką umiejętność improwizacji – okrzyknięto „Mickiewiczem w spódnicy”.
Taniec
Wśród eterycznych przestrzeni bez końca, Wirowym biegiem puszczone planety,
W ochocze koła otaczają słońca
W pęd posuwiste szaleją komety. Mgławica krążąc z lekkością dziewczęcą, Na srebrny rąbek nawija przepaście Parzyste gwiazdy zalotnie się kręcą.
Pod modrym nieba sklepieniem, dwanaście Złotych tancerek i złotych tancerzy, Trzyma wzorzystą przepaskę zodiaku; Słońce kolejno do każdego bieży,
Wstęgi dotyka u innego znaku,
Aż rok okrągły jej pasmem obmierzy. Grzmi niebo. Zgoda! Harmonia wspaniała! Odkąd popchnięcie twórcza dłoń im dała, W taniec wiekowy idą jasne ciała.
styczeń-marzec 2015 LiryDram 71


































































































   71   72   73   74   75