Page 82 - 06_LiryDram
P. 82

gionie żyje wyjątkowo wielu ludzi, zajmu- jących się różnymi rodzajami sztuki. Jedni robią to tylko dla siebie, inni dla swych ma- łych społeczności, nieliczni robią tzw. karie- ry. A artyści wszelkiego autoramentu to dla swych sąsiadów właśnie „dziwacy” – boha- ter tekstu „Janos z Dębna” nie miał łatwo – ludzie mówili, że: „był odludkiem, samo- ukiem, dziwakiem, i że jak czasem śmiali się z jego rzeźb, to potrafił ze złości swo- jego świątka porąbać”. Nie rozumieli też, dlaczego malarz z opowiadania „Tadek”: „maluje po pudłach z tektury albo po drew- nianych drzwiach. Ani się tego potem nie sprzeda ani powiesić nad łóżkiem nie moż- na.” Ci jednak coś po sobie przynajmniej zostawiali – rzeźby, obrazy. Cóż jednak po- cząć z takimi, jak ów oryginał z opowiada- nia „ Bronek Cisków” – któremu: „samoloty chodziły po głowie od dzieciństwa”. Ale się nie wykształcił, inżynierem poważnym i poważanym nie został, tylko próbował w stodole samolot zbudować na bazie sil- nika od młockarni! Nic z tego nie wyszło, maszyna nigdy nie wzbiła się w powietrze – na szczęście, powiedzieli zapewne sąsiedzi. Autorka daje mu jednak drugą, ostateczną szansę – Bronek dostąpi bowiem prawdzi- wego „wniebowzięcia” – bez maszyny na- wet, samowładnie wzbije się w powietrze – ludzie zobaczą,: „tylko coraz mniejszy punkt”, który: „w końcu zupełnie zniknął.” Bo Bronek wcale nie chciał zostać inżynie- rem zgłębiającym tajniki aeronautyki! – on chciał latać – wypełnić praludzki sen Ikara. Kobiety z opowiadań Beaty Zalot nie mają aż takich aspiracji – „Karolcia z Ostrowska” i „Husarka z Gubałówki” (to także tytuły tekstów) mają po prostu dziwne życie. Tak jakoś im się ono ułożyło – druga z nich to
nawet przemycała z Czechosłowacji... sak- sofony! „Folusznik z Ustupu” dziwny miał już sam zawód (kto dziś wie, co robi folusz- nik?) i dziwne były też metody jego pracy, które niczym jakiś mag, na chwilę przed śmiercią zdradził autorce, aby ona z kolei mogła je nam opisać. „Józek Pisarzów” (to opowiadanie ujmuje czułością, z którą Be- ata Zalot pisze o osobie bliskiej – własnym ojcu) „dziwakiem” może nie był, lecz rzeczy niezwykłe zaczęły się dziać dopiero po jego śmierci – tu, na Ziemi. Jednak najdziwniej- sza jest historia „Dróżnika” – z którym za pośrednictwem Beaty Zalot mamy okazję zajrzeć nawet w Zaświaty.
Gdzieś pomiędzy zwykłymi ludzkimi losami a ich magicznym dopełnieniem, tworzącym z nich znaki, przetacza się mikrokosmos tych opowieści podanych stylem surowym, choć bez wątpienia poetyckim. Dopełniają je ilustracje – reprodukcje pasteli Beaty Za- lot – dodające czerni i bieli wydrukowane- go tekstu tych prostych opowieści wymiar trzeci – kolor – zmysłowy odcisk-obraz tego kawałka świata, do opisania i wyrażenia którego autorka niewątpliwie coś dodała.
80 LiryDram styczeń-marzec 2015


































































































   80   81   82   83   84