Page 140 - Jezyk_kluczem_do_kraju_t2_ebook_platforma dzwonek_pl
P. 140

PolskI dla obcokrajowców
                   Pod  koniec  marca  Rafał  się  przełamuje. Wchodzi  do  sklepiku,  w  ręku  trzyma
                   kwiaty. Kaśka akurat kończy pracę. Przed sklepem czekają na nią koledzy Rafała.
                   Też mają kwiaty. Kupione, składkowe. Wręczają bukiet i już rozkładają czerwoną
                   koszulkę, bo Rafał obiecał jej kiedyś, że załatwi przejście po czerwonym dywa-
                   nie. Kasia poznaje tę koszulkę. Przyniosła ją bezdomnym razem z kanapkami, by
                   mieli czyste ubrania na zmianę. Głupio jej teraz po niej deptać, ale idzie.
                   Potem siedzą na schodach i gadają. Niby wszyscy razem, ale Kasia jakby bardziej
                   z Rafałem. Dwie pary brązowych, maślanych oczu. Ktoś mówi: „Dobra, ich można
                   zostawić, przecież i tak nie zauważą, że nas nie ma”. A oni dopiero sekundę póź-
                   niej: „Co? Do nas mówiliście?”. Od tego gadania Kasi chce się siku, ale drobnych
                   na toaletę nie ma. „Chodź” – słyszy. Rafał wygrzebuje ostatnie dwa złote i wrzuca
                   je w ładnej, czystej łazience na Centralnym, żebym nie musiała sikać w toi toiu.
                   Kasia: – Byłam w szoku, że sobie czegoś odmówił, a mnie dał na toaletę. Wtedy
                   to się we mnie obudziło. Potem dzwoni do mnie i mówi: „Chodź ze mną na drogę
                   krzyżową, bo ja będę niósł krzyż” (wolontariusze ze wspólnoty chrześcijańskiej,
                   która pomaga bezdomnym, powiedzieli mu, że będzie miał taką rolę). Strasznie
                   nie chciałam pójść, bo nie wiedziałam, co się wydarzy. Miałam sieczkę w głowie.
                   Myślałam: muszę to skończyć, a za chwilę: nie, ja nie mogę tego skończyć!
                   Rafał: – A ja po prostu wiedziałem, że przyjdzie, tak czułem.
                   Kasia: – Jak już siedziałam obok Rafała, czułam, że muszę go chwycić za rękę.
                   Chwyciłam, nie odtrącił mnie. Zaczęliśmy być razem. Był 30 marca 2012 roku.
                   Miałam 20 lat, Rafał o dziesięć więcej.

                   Przed rodziną go Kasia kryła. Był jako kolega, ale gdy wyszło na jaw, że wzięła go
                   z ulicy, postawili na swoim. To znaczy oni, nie rodzina. Kasia powiedziała: „Chce-
                   cie czy nie, będziemy razem”.

                   Najpierw znajomy wynajął Rafałowi pokój na dwa miesiące. Po miesiącu Kasia
                   była tam częściej niż u rodziców. W czerwcu 2012 roku wynajmowali już wspól-
                   ne mieszkanie. Płaciła Kasia.
                   Kasia: – Jaki on był chudy, jak ja go z tej ulicy wzięłam. O matko!
                   Rafał: - Nie jadłem, bo za dużo piłem i organizm nie przyjmował jedzenia. A pi-
                   łem, bo jak jesteś na ulicy, nie chcesz myśleć o następnym dniu, chcesz się ode-
                   rwać od tej rzeczywistości. A jak walniesz trzy, cztery browary, patrzysz na świat
                   inaczej. Ale przejrzałem na oczy i staram się ogarnąć.
                   Kasia: – Nie zapomnę, jak zaczął nadrabiać jedzenie. Zjadał 15 pierogów i dojadł
                   białymi kiełbasami i bułkami.

                   Ze znajomymi Kasi było trudno. Chłopak bezdomny, no ciekawe, ale jak tu wyjść
                   z nimi na piwo? Czy nie śmierdzi? Czy nie złodziej? No i gdzie oni do licha seks
                   uprawiają? Bo chyba nie na dworcu?
                   Kasia: – Jak zaczęłam być z Rafałem, zaczęłam dostrzegać, kto jest mi bliski. Ja-
                   kieś znajomości się pokończyły.


               140
   135   136   137   138   139   140   141   142   143   144   145