Page 238 - Besson&Demona
P. 238

BESSON I DEMONA
Nagroda Głównego Komitetu Kultury Fizycznej za I miejsce w konkursie skoków przez przeszkody
w II Mistrzostwach Polski,
Sopot 17 X 1954 r.
NAS DWÓCH I RAKÓW DWIEŚCIE
Rotmistrz Pietraszkiewicz był specjalistą od budowania pięknych i fachowych parkurów. Ba, był artystą! Każda przeszkoda musiała być starannie i estetycznie wykończona. Umiał patrzeć na przeszkody oczami konia, tak że zawsze jego parkury były bardzo smaczne. Zdaje się, że nie od rzeczy były tu jego zainteresowania kulinarne – znał się na kuchni i lubił dobrze zjeść.
Wówczas woda w rzekach i rzeczkach była czysta i w niektórych z nich było sporo raków. Do takich rzeczek należała Białka (ma- ły dopływ Odry), która przepływała przez łąki gospodarstwa Ra- cławiczki, leżącego tuż za parkiem Mosznej. Nad Białką rosły sta- re olchy i w jamach pod korzeniami było pełno dorodnych raków. W przeddzień przyjazdu rtm. Pietraszkiewicza założyłem  ordkę do wozu, wziąłem kosz z pokrzywami, pięć siatek z przyczepionymi żabami na podrywki i pojechałem nad Białkę. W małych odstępach ulokowałem siatki na dnie rzeczki. Po paru minutach przechodzi- łem od pierwszej do ostatniej. Podrywałem je i wyciągałem na nich raki, które przywędrowały do mojej pomysłowej zasadzki zwabione przynętą. Robiłem selekcję: małe raki szły do rzeki, duże do kosza. Po dwu godzinach miałem około dwustu raków.
Następnego dnia po treningu zaprosiłem rtm. Pietraszkiewicza na kolację. Na kuchence w garze gotowały się raki, a my przy stole objadaliśmy się nimi. Postanowiłem, że zjem kopę (60 sztuk). Le- dwo podołałem temu ambitnemu planowi. W tym samym czasie mój towarzysz bez trudu spałaszował 140 (!) raków. Te kulinarne zapasy ułatwiała nam zamrożona wódka. Jeden czy dwa treningi zakończyły się taką rakową ucztą, ale przede wszystkim rtm. Pie- traszkiewicz pomagał mi w przygotowaniu się do mistrzostw Polski w Sopocie. I robił to znakomicie.
JESTEŚMY Z BESSONEM MISTRZAMI!
Plan treningowy przygotowujący Bessona do mi- strzostw Polski w Sopocie realizowany był dokładnie, więc koń szybko dochodził do formy. Bardzo zwracałem uwagę na stan jego nóg. Po każdej, zwłaszcza intensywniejszej pracy miał za- kładane chłodzące, a potem rozgrzewające okłady. Okazało się, że to palenie, choć brutalne, było skuteczne.
– 236 –


































































































   236   237   238   239   240