Page 31 - 39_LiryDram_2023
P. 31
długo nabrzmiewało pod spodem, a potem przelało się na papier. I przelewa się do dzi- siaj – w wiersze.
Skąd pochodzisz? Jak wspominasz czas swo- jego dzieciństwa? Czy miało wpływ na to, że zaczęłaś pisać i w jaki sposób piszesz? Jestem dziewczyną z Wielkopolski, więc mam wdrukowany „pruski dryl” (czyli nieco ste- reotypowo: porządek, dystans emocjonalny, dbałość o reguły i pozory, wreszcie niemiecką zasadę 3 K), ale pochodzę z Piły, miasta pun- ków, co z kolei może tłumaczyć moją anarchi- styczną niepokorność. Ta rdzenna dwoistość chyba wciąż we mnie jest. Na zewnątrz pilna uczennica, sumienna pracowniczka, poukłada- na i układna matrona, ale w środku – co wy- chodzi w wierszach – mam w sobie wkurzo- ną dziewczynę, którą w realu nigdy, ani tam- tych pilskich latach, ani później, nie ośmieli- łam się być.
Nie mnie o tym wyrokować, ale myślę, że to, jak piszę – ze świadomym wywoływaniem oporu, swoistym „najeżeniem” wierszy neo- logizmami czy „trudnymi słowami”, szyfro- waniem fraz – może wynikać z nieustanne- go przepływu między chłodną i gładką po- wierzchnią („pruską”) a tym, co pod nią buzuje i chce się ujawnić (poezja! anarchia!).
Debiutowałaś w gronie neolingwistów. Znaliście się m.in. z warsztatów literackich w SDK-u koordynowanych przez Beatę Gu- lę z Uniwersytetu Warszawskiego. Spoty- kaliście się. W klubie Aurora prowadzonym przez Zbyszka Liberę i Mariolę Przyjemską na ulicy Dobrej 33/35 na warszawskim Po- wiślu w 2002 roku stworzyliście Manifest neolingwistyczny. Byłaś jedną z jego sy- gnatariuszek. Skąd wziął się pomysł na ten
rodzaj buntu? Jak powstawał Manifest? Jak brzmiały tezy awangardowe? Jak mocno by- łaś w to zaangażowana? Jaki realny wpływ miałaś na jego kształt? I czy nadal zgadzasz się z postulatami tego manifestu? Czy po- szłaś inną drogą?
Od tez manifestu neolingwistycznego wiele ra- zy się odżegnywałam, i to niemal zaraz po jego powstaniu, ale z perspektywy czasu myślę, że tak naprawdę sedno naszych ówczesnych spo- rów było mało ważne (choć wtedy toczyliśmy o każdą sprawę walki na śmierć i życie, heh!), ważne natomiast były wszystkie wspólnotowe działania poetyckie, awangardowy ferment, na- sze żarliwe krążenie między polonistyką na UW, warsztatami i Nocami Poetów w Staromiejskim Domu Kultury pod przewodnictwem Beaty Guli i Tomka Świtalskiego, nasze knajpiane dyskusje po świt, świetne spotkania prowadzone przez Marię Cyranowicz i Jarka Lipszyca w Aurorze, nasze pierwsze próby tworzenia pisma literac- kiego (z których później wyłonił się „Wakat”), festiwale, debiuty, seminaria. To jest – kiedy dzisiaj na to patrzę – niesłychane bogactwo współczesnej kultury, które niektórzy próbują zgnieść i zamieść pod dywan.
A z tezami manifestu neolingwistycznego jest trochę tak jak z koncepcjami Michela Foucaulta (czy w ogóle z dekonstrukcją), o których mó- wiłam wcześniej. One były dla mnie ważne w tamtym konkretnym momencie mojego życia i pisania – dwadzieścia lat temu – ale potem życie zweryfikowało może nie tyle prawdziwość owych teorii czy założeń, ile ich istotność dla mnie osobiście. Trudno byłoby mi na przykład trwać przy tezie o „śmierci kartki papieru” (wrzuconej do manifestu chyba przez Jarka Lipszyca), skoro i wtedy, i dzisiaj ważnym środ- kiem wyrazu jest dla mnie wizualność i mate- rialność tekstu, to, jak kształt wiersza układa
kwiecień-czerwiec 2023 LiryDram 29