Page 66 - 39_LiryDram_2023
P. 66

  siła wyższa powija finalne zwiastowanki choć już z ciebie upływam strużką ujść i ucieczek
wszystkie moje źródła wybijają w tobie
(fragm. „ochronka”, t. Wylinki, s. 16)
Ile w utworach mocy i bezsilności w macie- rzyństwie, ile ubezwłasnowolnienia ciała ko- biety ciężarnej. Ile bólu noszonego i przeno- szonego. Chronicznego i do obłędu upadania w ciało. Ile tropizmów „serca” i odruchów obronnych; „racz dać od poczęć / odpoczynek wieczny” (karuzela z matrioszkami). Jest też ascetoholizm aż do blekotu, ale i sprzeciw, i walka o własną autonomię. Wypisz, wyma- luj, „przejście przez morze wewnętrzne”. Sumki i różniczki stanów istnienia zaczynają układać się w studium doświadczeń kobiety w ujęciu mało sentymentalnym, za to uczło- wieczonym, a wdziecięwstąpienie muśnięte zostaje mistycznym sfumato.
Dom, matka, rodzi-cielka – urastają do topo- su. W intima thule Mueller pojęcie domu roz- pisuje na 7 mieszkań: skryptorium, interior, przedsionek, hilasterion, gineceum, dormito- rium i krańcówka (cóż za smaczki kulturowe z nawiązaniem biblijnym). Są to symboliczne przestrzenie kojarzone z różnymi powinno- ściami; „gineceum” jest pokojem własnym, a „dormitorium” – wspólnym, hilasterion – punktem styczności człowieka z Bogiem (sta- rotestamentowa Arka Przymierza), interior – wnętrzem i głębią, przedsionek –
wstępem, a krańcówka – przystankiem. Gdy już udomowi się wymienione pomieszczenia, warto poprzebywać w skryptorium – przezna- czonym dla (prze)pisywania ksiąg. Ta dzie- dzina dla Autorki jest tak samo prymarna, co i istotna dla wzrastania i doświadczenia całościowego. Wszak (na wspak) u Mueller
porody dzieją się w dwóch nierozerwalnych tkankach: ciała i wiersza.
Tomik intima thule jest zmyślnie urządzo- ny (umny). Wiersze przyporządkowane są do przedsionka, hilasterionu, gineceum itd., jednakże te przynależne do jednego „poko- ju” wcale nie następują po sobie i nie stano- wią zwartej części. Wiersze mieszają się, ale czytelnik wie, do jakiej (emblematycznej czy mistycznej) sfery TEGO DOMU zawitał. Dom pokazany został jak spójny organizm, który gwarantuje zrównoważenie wewnętrzne. Mueller nie pozostawia niczego przypad- kowi. No może tylko „rozgrywki ze słowa” in statu nascendi mogą ją samą zaskoczyć. Lingwistyka (archeo, physis, bio) w połącze- niu z licznymi kulturowymi odniesieniami to przecież tygiel. Czasem trudno przewidzieć, w jakim kierunku potoczy się wątek lub kie- dy rozpocznie następny. Ale to też dosko- nała pożywka dla intuicji – potrafi twórczo przesterować myśl, by zasiedliła nieoczeki- wane, i doprowadzić do puenty. Któż lepiej mógłby nad tym panować, jeśli nie poetka i słowiarz w jednej osobie, która za patro- nów wybrała sobie Tymoteusza Karpowicza i Wielimira Chlebnikowa (badaczka ich po- ezji, praca magisterska i szkice o twórczości T. Karpowicza), która odwołuje się do Miro- na Białoszewskiego (np. w wierszu karuzela z matrioszkami), dialoguje z Norwidem i Mi- łoszem. Fascynacje ich twórczością – jak się zdaje – wyzwoliły naukowe i literackie de- stynacje Joanny Mueller, jednakże Mueller poezję rozwija według autorskich założeń i wypracowała własną dykcję.
* Joanna Mueller, fragm. przy wy łkanie, Somnambóle fantomowe, s. 18.
64 LiryDram kwiecień-czerwiec 2023

























































































   64   65   66   67   68