Page 70 - 39_LiryDram_2023
P. 70

  Niewystarczający jest dla niej kinderyzm, do- minujący w ówczesnych wierszach Marii Cy- ranowicz, bliskiej przyjaciółce oraz mentorce i krytyczce literackiej z grupy warszawskich neolingwistów, którą namiętnie czyta i ana- lizuje. Jednocześnie po swojemu, kobiecemu opisując w swoich krytykach wrażenia z tej lektury orz jej wpływ na własną twórczość.
Czytanie to równanie dotknięć (z dwoma niewiadomymi), to splatanie swoich
i cudzych linii papilarnych we wspólną
( jak na obrazie Wojtkiewicza), krucjatę przeciw ciemności. (...) I magii
nacje – tomik ‘wielkiego duchem maleństwa” – pokazały mi ( „wielkiemu małodusznemu”), jak do zranień dojrzewać, jak nimi pisać i czytać,
i jak nie pozwolić się im zabliźniać. Dwadzieścia niepozornych wierszy jeszcze długo będzie pulsować we mnie bólem. Puls bólu zaś oznacza istnienie.
(Krucjata i wzniesienie – Noc Poetów nr 8/2001)
W poezji zdominowanej przez kult męskie- go pisania oraz prezentowania się czytelni- kom Joanna Muller dostrzega swoją odrębną rolę i sens tworzenia własnego poetyckiego świata. Wydawało się, że w poetyckiej grupie znajdzie oparcie , a tymczasem jeden z głów- nych założycieli i członków Jarosław Lipszyc ogłasza w styczniu 2005 roku śmierć grupy i neolingwizmu warszawskiego oraz zamknię- cie pisma Meble.
W Neologu {zamiast nekrologu} napisanym przez Joannę Mueller, a opublikowanym w ostatnim numerze Mebli w okładce Lam- py nr 2005/2 w związku z zakończeniem dzia- łalności grupy poetyckiej neologistów war- szawskich, zapoczątkowanej Manifestem
Neolingwistycznym w grudniu 2002 roku, znajdujemy następujące wyznanie, będące jakby jej programem poetyckim realizowa- nym w całej jej twórczości.
dla mnie neolingwizm nie od tamtejszej manifestacyjnej sygnatury się zaczął
i nie kleconym teraz nekrologiem się zakończy. Mój siedzi w dolince miedzy panjęzykiem, a niewyrażalnością i tam mu się tymczasem podoba. ( ...) Teraz, gdy nas złości postneolingwistyczna epigonka – galopka, nasze prywatne językowe filozofowanie ma szansę zeszlachtować się lub zeszlachetnieć
w wymarzone za młodu kształty.
Poezja Joanny Mueller nie dała się za- szlachtować dzięki rzadkiej u poetów nad- świadomości językowej. Warto w tym miej- scu przypomnieć, że jej „przejęzyczenia symboliczne” i „mleczenia” poezji z kości do szpiku świadomie kobiecej budziły nie- pokój, zwłaszcza, że poetka demonstrowała swoją płciowość również w wystąpieniach paraartystycznych towarzyszącym manife- stacjom poetyckim, organizowanym przez Staromiejski Dom Kultury w Warszawie. Pa- miętam, że kiedy w ramach jednych z takich festiwali była organizowana w Muzeum Li- teratury wystawa przedmiotów poetów dla nich ważnych, Joanna wystawiła swoją spra- ną i silnie sfatygowaną koszulę nocną, któ- rą podpisała, że w tej koszuli urodziła dwój- kę swoich pierwszych, wtedy jeszcze miała dwójkę dzieci. Ta koszula wywoływała wiel- kie zainteresowanie i zarazem zgorszenie oglądających wystawę, zwłaszcza u poetek. Muszę w tym miejscu jeszcze wytłumaczyć się z tytułu tej krótkiej notatki i powodu, dla którego uważałem, że jej napisanie jest
68 LiryDram kwiecień-czerwiec 2023




















































































   68   69   70   71   72