Page 84 - 29_2020_LiryDram
P. 84
82 LiryDram
październik–grudzień 2020
kiedy wyciśniemy z nieba
ostatnie krople krwawego atramentu.
Pochylam się wtedy nad nimi,
starając się dotknąć tych, których kocham,
ich ręce i twarze smaruję gęstniejącym miodem, żeby zapomnieć o przejmującym chłodzie.
Każdego ranka piszę ołówkiem na kawałku papieru, nad krawędzią snu odnajduję resztki zwątpienia, podróżuję z fantastyczną prędkością w kierunku zgniłej pomarańczy i rdzewiejących ciał.
W nocy budzi mnie spadający z nieba ogień.
Małgorzata Hrycaj
o piątej na dworcu Saint-Lazare
co noc ściskają się w mojej głowie jak na dworcu malowanym przez Moneta opowiadają burzące krew
w żyłach historie czasem siedzą przytuleni parami rozpoznaję twarze snują się hordami maszerują jak żołnierze z Westerplatte powracają
z wygnań zostawiają cmentarzyki nieodkryte dziury w ziemi złocone grobowce potrzebują tylko korców uwagi miękkiej jak bambosze na moich przepastnych stepach mieszczą się idealnie dziurawiąc każdy snu wątek na dźwięk budzika rozbiegają się po wszystkich klepkach od jednej do niezliczonej oprócz piątej