Page 98 - 29_2020_LiryDram
P. 98
96 LiryDram
październik–grudzień 2020
pobiegnie, ile sił w stopach przez łąkę, przeskoczy rowy, murek, szklące kałuże – nim się skryje do szopy.
przeczeka!!! a potem w izbie będzie składał, rozkładał trofeum: żelazny kozik. szczęśliwy i nieświadomy
obejrzyj spuchnięty kciuk – po wydłubaniu igłą
żądła, które dość płytko mu utkwiło pod skórą, punktowa,
niegroźna rana zajątrzy się...
wycinanki wołyńskie. kruk
nim usiądzie w gałęziach, długo krąży nad domem – trudno jest tra ć kruka: utrącić kamykiem z procy.
zadomowił się niemal, odkąd miejscowy pijak nagi wszedł do strumienia – i się nocą
utopił – porwał go rwący nurt, tak jak porywa słomę młynkującą na fali. nasyciwszy się, woda musowała
z bulgotem. a potem zjawił się kruk,
wieszcząc zło – niewiadome, odległe, lecz wyczuwalne
w drżeniach tkanki powietrza. i czarne, błyszczące skrzydło zaczęło zagarniać przestrzeń – strach
wysączył się znikąd, z bezszelestności piór. omijany przez koty, kruk wymościł swe leże
w zegara dzwoniącym pniu – ale jeszcze nikt nie zgadł, jaka bije godzina.