Page 49 - 44_LiryDram_2024
P. 49
ludzi, których doświadczyła w swoim długim życiu. Wiele wierszy porusza sprawy wiary, stosunku do Boga, miłości, pamięci o zmar- łych przyjaciołach, ale i przywołuje ciekawe reminiscencje na temat współczesnych wy- darzeń z życia literackiego naszego środowi- ska. Z wielką radością i melancholią wspomina podróże po ważnych dla niej miejscach, mia- stach i miasteczkach, które dla jej emocjo- nalnych uniesień mają wyjątkowe znaczenie, bo doświadcza w nich mistycznej jedności ze światem i wszędzie dostrzeganą wszechmo- cą bożą, której jednak nie może zrozumieć i pojąć do końca. Ze złością odbiera uniżo- ne umizgi współczesnych mediów, które dla pieniędzy i poklasku niszczą ludzi tych już nieobecnych, ale i tych szlachetnych, którym sprawiedliwość leży na sercu. Niektóre utwo- ry przypominają w formie świeckie litanie, w których przywołuje już nieobecnych z na- zwiska, których znała, a którzy już przeszli do anonimowego porządku istnienia, mając nadzieję, że ich wysiłek w sprawie rewindy- kacji ludzkiego człowieczeństwa nie zosta- nie zaprzepaszczony – i to jest ta jej wielka nadzieja. Klimat tego tomiku dobrze oddaje wiersz bez tytułu: Jeszcze przemijamy/jak wszyscy przed/nami i za nami/w warunkach laboratoryjnych/w zamkniętym kręgu/żywej komórki/zmieniającej co sekundę/kształt ist- nienia/W chemicznym porządku/zmierzamy ku ostateczności/albo anielskiej albo – /i tu za- wieszamy głos/w wiecznym znaku zapytania. Egzystencjalizm w całej swej ordynarnej na- gości eksponuje także Rafał „Jeżyk” Kasprzak, który nadał swojemu zbiorowi wierszy ty- tuł Raport. Jest to faktycznie chłodny raport z dialogu prowadzonego ze światem i ludź- mi, pomiędzy którym przychodzi żyć poecie. Właściwie ani narodziny, ani śmierć nie robią
na nim większego wrażenia, bo wszystkie te egzystencjalne momenty rozpuszczają się w cywilizacji kipiącego życiem miasta, gdzie ludzie dzielą się jakby na łowców i ofiary, i nikt sobie specjalnie nie zawraca tym gło- wy, że są atomami egoistycznie pozamykany- mi w sobie. Te krótkie, dynamiczne wiersze, często zimne jak lód, są jednak wstrząsają- cym raportem o nas i naszym świecie w je- go bezpośrednim doświadczaniu. Dialog ze światem, kobietą, domem rodzinnym i mia- stem przypomina rozmowę jakby z rzecza- mi, unaoczniając, że nasze istnienie jest po- niekąd absurdalne i należy o tym wiedzieć, a często nawet się z tym godzić. To, co budzi zew krwi poety zawiera się głównie w pracy mechanizmów współczesnego uprzedmioto- wiania życia, które wszystko ujmują zawsze mechanicznie i ekonomicznie, czyli w wymia- rze stosowanych technik, kosztów i cen, zaś człowiek, który nawet widzi piękno, nie mo- że zdobyć się na to, by rozkoszować się ciszą i spokojem w jego towarzystwie. Poeta jest niewątpliwie świadomy granic między swo- im wnętrzem i zewnętrznym światem, dla którego jego istnienie jest niczym, a młyny przemijania jeszcze drastyczniej wzmacnia- ją to doświadczenie. Próbuje złapać czas, ale ten wyślizguje się z jego rąk.
Konkluzje zawarte w tym tomiku są smutne, bo wydaje się, że wszystko jest snem, a praw- dziwe życie zaczyna się dopiero po śmierci. Nawet Bóg i wiara nie są w stanie zagwaran- tować sensu istnienia konkretnej jednostce, a przynajmniej dawać jej jakąś realną otuchę. Cóż – zestaw wierszy zawarty w tym tomiku Kasprzaka jest mocny, a wręcz wstrząsający i wydaje się, że poeta uzyskuje ów efekt, po którym człowiek może zrozumieć, że jego ist- nienie samo bez drugiego człowieka skazane
lipiec–wrzesień 2024 LiryDram 47